7 stycznia 2016

Od Roriego cd. Tyks

Usiadłem wygodnie w samochodzie i wyciągnąłem się na siedzeniu. Tyks ruszyła, a ja po kilku minutach jazdy odpaliłem papierosa i starannie wypuszczałem cały dym przez okno.
- Tyks słuchaj
- No? - zerknęła na mnie z ukosa
- Dzięki za wyleczenie mnie - mruknąłem
- Dla mnie zrobiłeś to samo - uśmiechnęła się lekko
- Ja to ja. Poza tym mnie się nie warto ratować - kolejny raz się zaciągnąłem
- Niby dlaczego? - zdziwiona odwróciła w moją stronę głowę
- Po prostu - wzruszyłem ramionami i odwróciłem wzrok, by po chwili się znów na nią spojrzeć tym razem z cwaniackim uśmieszkiem - Przekimam się chwilę, a potem ja prowadzę i patrz na drogę
- Jasne - westchnęła z rezygnacją i wróciła wzrokiem przed siebie
Zamknąłem okno, zapatrzyłem się w krajobraz i nawet nie wiem kiedy usnąłem. Gdy ponownie otworzyłem oczy było już ciemno Tyks leżała zwinięta na tylnym siedzeniu. Wymyśliłem gruby koc i szczelnie przykryłem dziewczynę po czym wysiadłem i stwierdziłem, że jest zimno. No tak niedługo będzie zima. Założyłem ocieplaną skórzaną kurtkę i zapaliłem papierosa.

-Nad ranem-

W dalszym ciągu jechałem do areny 8 słuchając cicho muzyki z radia. Po jakiejś kolejnej godzince usłyszałem siadającą i przeciągającą się dziewczynę. Wymyśliłem żeby samochód jechał po odpowiednim pasie i odwróciłem się do dziewczyny z gorącym termosem i talerzem pełnym kanapek
- Dzień doby - uśmiechnąłem się - dzień zapowiada się pogodny i ciepły, nie przewidujemy żadnych napadów, a do miasta dojedziemy za parę godzin - uśmiechnąłem się i podałem jej wszystko - A tak serio, to jak się spało?
- Rori droga - powiedziała lekko przestraszona
- Co z nią? - spojrzałem przez przednią szybę - Dalej tam jest nie przejmuj się
- Ale... auto - powoli wzięła ode mnie rzeczy
- Tak jedzie samo. - wyszczerzyłem się w uśmiechu - Tak jak sobie zażyczę, nie martw się nie spowodujemy wypadku. Siadasz obok?
Samochód się podwyższył i rozciągnął tak, że dziewczyna spokojnie usiadła z przodu. Po chwili pojazd wrócił do swoich normalnych kształtów i rozmiarów. Siedziałem już normalnie i patrzyłem przez przednią szybę na zarysy zbliżającego się miasta. Po chwili zadumy złapałem za kierownice u już normalnie prowadziłem. Po około trzech godzinach wjechaliśmy do miasta. Zatrzymałem nasze subaru w jakimś zaułku koło hotelu i zgasiłem silnik.
- Co robisz?- spytała
- Idziemy ogarnąć jakąś miejscówkę do spania, ale nie możemy zaparkować samochodu na widoku bo nas znajdą. Zaraz się pozbędę tego złomu, a poza tym i tak mi się już znudził.
Wysiedliśmy i zaczęliśmy wychodzić z uliczki. Zanim zniknęliśmy za rogiem stworzyłem kulkę dezintegrującą i rzuciłem ją na samochód. Po chwili zakątek stał pusty. Jakieś piętnaście minut później staliśmy przy recepcji i rozmawialiśmy z recepcjonistą w dość drogim hotelu z kasynem i pokojem gier oraz restauracją, dyskoteką i barem.
- Jak to nie ma dwóch pokoi - warknąłem
- Przykro mi proszę pana, ale są albo zajęte albo zarezerwowane - wątły mężczyzna w okularkach wydawał się troszkę bardzo zestresowany - Tak jak mówiłem mamy tylko jeden wolny pokój, ale duży...
- Tak drogo i jeszcze nie macie odpowiedniej ilości miejsc i... - dalej ciągnąłem poirytowanym głosem
- Słuchaj daj mi to załatwić, dobra? - dziewczyna przerwała mi, a gdy chciałem zaprotestować posłała mi miażdżące spojrzenie
- Jasne, jak chcesz - odparłem po chwili mierzenia gościa od góry do dołu, skierowałem się w stronę kasyna
Przywitał mnie szum maszyn i rozmów podstarzałych mężczyzn szukających pieniędzy i młodych szczyli takich jak ja rozglądających się za szczęściem i zabawą na jedną noc. Też kiedyś taki byłem. Ale to było dawno.
- Rori - usłyszałem radosny głos mojej towarzyszki - Zdobyłam - pomachała mi dumnie kluczykiem przed oczami - Idziemy
Stanęliśmy przed drzwiami na drugim piętrze, Tyks majstrowała przy zamku, a ja w skupianiu przeglądałem karnet na nocne tańce, który podobno dostaliśmy w gratisie. Dziewczyna otworzyła drzwi, a naszym oczom ukazał się cały różowy pokój w różnych odcieniach.
- Jeśli mogę wiedzieć jaki to jest pokój? - ręce mi opadły, a dziewczyna zamknęła za nami drzwi
- Małżeński - skrzywiła się lekko
- To ja zamawiam kanapę - rzuciłem się na chyba jedyny NIE różowy mebel. Ten był biały z jasno fioletowymi bokami i szwami
- A ja idę pod prysznic - oznajmiła i szybkim krokiem skierowała się w to właśnie miejsce.
Chwilę ogarniałem pomieszczenie wzrokiem po czym otworzyłem wymyślone przeze mnie drzwi prowadzące do przytulnej kuchni w pomarańczowych kolorach. Skombinowałem parę set tysięcy. Większość zostawiłem w na stole i wyszedłem do sklepu na przeciwko naszego legowiska. Kupiłem wszystkie potrzebne i nie potrzebne rzeczy do przyrządzania różnych potraw, słodycze, wody, soki trochę alkoholu i parę paczek papierosów. Po dłuższym zastanowieniu zgarnąłem parę pudełeczek z gumami i kilka paczek z miętówkami. Zapłaciłem wróciłem do naszego mieszkanka i zacząłem rozpakowywać zakupy w kuchni i w barku w salonie. Gdy skończyłem usiadłem na oknie i zapaliłem papierosa, przyglądając się powoli zachodzącemu słońcu.
(Tyks?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz