Niska postać, niemalże skacząc przemierza ulicę. W prawej dłoni ściska skórzaną teczkę, wymachując nią na wszystkie strony. Parę osób odsuwa się, chcąc uniknąć uderzenia.
Uwagę chłopca przyciąga nagle wystawa piekarni. Zatrzymuje się gwałtownie i podchodzi bliżej, chłonąc spojrzeniem niesamowite ilości słodyczy na półkach. Oblizuje wargi i wpada do sklepu. Dzwonek do drzwi oznajmia przybycie klienta. Z zaplecza wyłania się kobieta w średnim wieku. Przerzedzone włosy ze srebrnymi pasemkami ma zaczesane do tyłu, w kok. Uśmiecha się do niego dobrotliwie.
- Co dla ciebie, mój drogi?
Anthony wzdycha cicho. Nie jest niczyim "drogim", ale nic nie mówi. Zadowala się zapachem wypieków.
- Prosiłbym o dwa, nie, pięć pączków. - mówi. Po chwili sprzedawczyni wręcza chłopcu dwie, jeszcze ciepłe bułki w papierowej torbie.
- Dla mamy i taty, co? Dobre z ciebie dziecko.
Anthony uśmiecha się szeroko i wychodzi.
Szybko dociera do biblioteki. Wpada radośnie, witając się ze swoją szefową i paroma innymi osobami, niekoniecznie znajomymi.
- Mam jedzenie. - rzuca w stronę współpracowniczki i kieruje się w stronę zaplecza, po drodze wyciągając z torby pączka. W wejściu niemalże zderza się z chudym mężczyzną. Tak wysokim, że chłopiec musi zadrzeć głowę do tyłu, że zobaczyć jego twarz.
Mruży oczy.
Nieznajomy spogląda na niego ze znużeniem.
- Obawiam się, że dzieciom nie wolno wchodzić na zaplecze. -mówi. Anthony wybucha śmiechem.
- Och nie, istotnie nie. Tyle, że ja tu pracuję.
Unosi brwi.
- Spokojnie Lorem, on naprawdę tu pracuje! - rozlega się głos ich szefowej.
(Lorem Impsum?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz