Zamarłem z uniesioną łapą. To może faktycznie nie jest dobry pomysł? Może zaniosę ją do Erny? Ona na pewno będzie wiedziała co zrobić. Powziąwszy to postanowienie zarzuciłem sobie waderę na plecy i ruszyłem w kierunku jaskini szamanki. Musiałem iść wolniej, bo spowalniała mnie niesiona wilczyca, ale i tak dotarłem na miejsce w niecały kwadrans. Erna była u siebie. Nas szczęście. Ważyła właśnie jakiśeliksir, gdy wpadłem do niej ze słowami:
- Ktoś ją postrzelił
Szara wadera odwróciła się do mnie, przy okazji wlewając do kociołka zawartość kilku fiolek.
- Kogo? - zapytała automatycznie, a widząc Shailene rozkazała wskazując na posłąnie: - Połóż ją tu.
Szybko wypełniłem polecenie, a szamanka zaczęła odprawiać sowoje czary nad nieprzytomną. Cały czas czuwałem przy towarzyszce, pilnując okładów sporządzonych przez Ernę. W którymś momencie chyba zasnąłem, bo gdy się obudziłem Shai już nie spała, a Erny nie było nigdzie widać
(Shailene?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz