Na chwilę zamilkłem. Prawdę mówiąc w tym momencie miałem ochotę odejść jak najdalej od terenów tej przeklętej watahy. Sam nie wiedziałem, czemu rozmawiam z tą waderą... po prostu zbyt długo udawałem.
- To dobry pomysł - uśmiechnąłem się promiennie, choć wcale nie czułem się szczęśliwy - Chodźmy może... na skraj Północnej Puszczy?
- Zgoda - odpowiedziała wadera i ruszyliśmy w wyznaczonym kierunku
Szliśmy przez dłuższą chwilę, przy czym niemal cały czas gadałem wesoło o jakiś głupotach-wymyślałem zwyczajne historie i lekko je podkolorowywałem, czasem wtrącając jakąś zabawną anegdotkę. Było tak jak zawsze. Robiłem wszystko, żeby się zaprzyjaźnić z tą waderę, by zdobyć jej zaufanie... jakie to okrutne z mojej strony. Właśnie jej mówiłem o tym, że kiedyś kolega rzucił we mnie plackiem ze śliwkami, gdy zaszeleściły zarośla za nami i wyłoniła się z nich Tasira. Widocznie ona się "nawróciła", bo ujrzawszy mnie podniosła głowę i zawyła.
- Nie jest dobrze... - mruknąłem i ruszyłem pędem przed siebie
Lirael pobiegła za mną, tak samo jak Tasira...
(Tasira? Lirael?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz