6 maja 2014

Od Iverno do Shailene

(c.d. tego)
- Dobra, jest świetnie... jeszcze tylko... - mruczał Iv próbując wyczarować... coś.
Właściwie nie wiadomo, co chciał osiągnąć. Wokół uformowały się słabiutko świecące znaki. Zaczęły szaleńczo wirować, w sobie tylko znanym celu. Wilk zasępił się nieco, ale nadal próbował. Od kilku godzin stał w tym samym miejscu, nieopodal jaskiń. Miał zamiar wyczarować kulę lodu. Gdy jednak próby, spełzły na niczym uznał, że chyba lepiej poradzi sobie z przeciwnym żywiołem. Skupił więc myśli na ogniu i rozpoczął od nowa. Skupiał się i skupiał, jedyne co osiągnął to te znaki. Warknął zmęczony i usiadł.
- Jestem absolutnym beztalenciem magicznym. - stwierdził cicho.
Rozejrzał się czujnie w obawie, że ktoś mógł go zobaczyć. Na szczęście reszta stada zajęła się swoimi sprawami. 
- Przecież to nie może być tak TRUDNE! - warknął ponownie, i wstał.
Wszedł do wciąż unoszących się nad ziemią znaków, tworzących magiczny krąg. Rozwinął wielkie, srebrne skrzydła. Na białym dotąd futrze, zaczęły się pojawiać delikatne wzory. Z razu niepewnie, po chwili rozbłysły silniej. Iverno westchnął, usatysfakcjonowany, czując zbierającą się wokół moc. Teraz, teoretycznie, wystarczyło ją ukierunkować i... 
Tuż przed nim uniosła się olbrzymia kula ognia. Krzyknął z radości, ale zaraz zamarł, obserwując jak zaklęcie wymyka się spod kontroli i z niesamowitą szybkością frunie przed siebie. Kula nabrała impetu i mknęła w kierunku siedzącej na kamieniu wadery. 
- Uważaj! - wrzasnął biegnąc w jej stronę.
Nie mógł zdążyć, nie potrafił być zbyt szybki. Na szczęście wilczyca usłyszała ostrzeżenie i uskoczyła zwinnie. Kula zaś z hukiem rozbiła się w miejsce, gdzie przed chwilą stała. Iverno podbiegł do ze skruchą malującą się na pysku.
- Wybacz... mam nadzieję, że nic ci sie nie stało? - zapytał z nieśmiałym uśmiechem.
(Shailene?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz