Nie oglądałem się za siebie, choć słyszałem cichy jęk Narcyzy i jej dyszenie. Coś mogło jej się stać. Nieważne. Gra wciąż trwałą. Nie miałem odwagi powiedzieć jej, że stawką są również nasze życia. Mogłaby to źle zrozumieć. Przyśpieszyłem nieco, odległość od celu zmniejszyła się. Wiedziałem, że gnamy Shanga w kierunku wulkanu Hefajstosa i że stamtąd nie będzie miał drogi powrotu.
- Szary Kwiecie! - krzyknąłem do Narcyzy - Biegnij najkrótszą drogą do wulkanu i czekaj tam na nas!
- Oczywiście! - Narcyza odparła i odbiła w lewo
Ja pędziłem dalej tą samą drogą, coraz szybciej. Już kwadrans później ujrzałem zarys masywnej góry. Ale Shang nie był taki głupi. Wiedział co planuję i umyślnie skręcił w prawo. Musiałem przywołać Cienie, by zagrodziły mu drogę. Widziałem już biegnącą ku nam Narcyzę. Miała prowizorycznie obwiązaną łapę. Musiała się zranić.
(Narcyza?)
- Szary Kwiecie! - krzyknąłem do Narcyzy - Biegnij najkrótszą drogą do wulkanu i czekaj tam na nas!
- Oczywiście! - Narcyza odparła i odbiła w lewo
Ja pędziłem dalej tą samą drogą, coraz szybciej. Już kwadrans później ujrzałem zarys masywnej góry. Ale Shang nie był taki głupi. Wiedział co planuję i umyślnie skręcił w prawo. Musiałem przywołać Cienie, by zagrodziły mu drogę. Widziałem już biegnącą ku nam Narcyzę. Miała prowizorycznie obwiązaną łapę. Musiała się zranić.
(Narcyza?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz