Deszcz przestał już padać. Ostatnie krople, zlatywały z liści, wydając ciche odgłosy. Iverno przeciągnął się leniwie u progu wielkiej jaskini. Służyła za miejsce odpoczynku i wytchnienia. Wielu gubiło się w tych krętych korytarzach. On jednak wiedział, na co patrzeć. Rzucił ostatnie spojrzenie za siebie i bezszelestnie pobiegł w las. Miał zamiar upolować coś niewielkiego. Teoretycznie, po takiej ulewie zwierzęta powinny wychodzić z kryjówek. Niestety zapachy deszczu i świeżej trawy, całkowicie pochłonęły inne wonie. Po dwóch godzinach bezowocnej bieganiny, usiadł pod wielkim drzewem.
- Cóż, najwyraźniej najem się potem. - odparł, strząsając z futra kropelki wody.
Gdy już chciał wracać, uwagę przyciągnął dziwny odblask w pobliskich krzakach. Z zaciekawieniem ruszył, składając skrzydła ciasno przy ciele. Skrzywił się lekko, gdy mokre krzaki dotknęły wrażliwego nosa. W końcu jednak dostrzegł, że wśród nich leży porzucone, niewielkie jajko. Delikatna, perłowa skorupka mieniła się wszystkimi kolorami, jakby nie mogąc zdecydować, który przyjąć za swój.
- Ha! Ale szczęście. Jednak coś zjem! - wykrzyknął uradowany.
Przybrał szybko postać Mrocznego Elfa i zaczął rozbijać jajko o pobliski kamień. Skrzywił się, gdy nic nie pomogło. Warknął wściekły, chcąc naciąć skorupkę ostrzem zakrzywionego miecza. To jednak również nic nie dało.
- Dobra... wyjątkowo wredny żart losu. - stwierdził i już chciał wyrzucić znalezisko, ale się zawahał.
W sumie, mógł znaleźć sposób w jaskini na dostanie się do środka. Chwycił jajko i rozpoczął drogę powrotną.
Twoja definicja słowa "krótko" mnie przeraża...
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz