Widziałem jak światło w jej oczach przygasa. Nie mogę jej dawać nadziei. Ani jej, ani Shailene. Ból, który sprawiam im teraz to ból, którego zamierzam im oszczędzić.
- No tak... - westchnęła - Rozumiem mistrzu. Zapewne znasz wiele osób, które z chęcią by z tobą poszły.
Zatrzymałem łapę na jej głowie. Coś się w moim sercu zmieniło. Dotarło do niego ile dla mnie znaczą te wadery. Obie. Były dla mnie jak... ona... jak jej reinkarnacja w dwóch, różnych osobach. Może dobrze, że mam tak mało czasu?
- Tak - skinąłem głową - Ale to miejsce na razie jest zajęte. Tymczasem...
W tym momencie do pokoju wpadł cień i uklęknął na kolano. Spojrzałem na niego, opuszczając łapę na ziemię.
- Wstań, Arturze i mów - rozkazałem
Narcyza wytrzeszczyła oczy na postawną sylwetkę Cienia z zarysem korony na głowie.
- Panie, twoja Alpha kazała ci przekazać, że skradziono Elgetsurill...
Moje źrenice rozszerzyły się ze zdumieniem.
- Narcyza, idziemy!
(Narcyza?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz