19 czerwca 2014

Od Shailene do Mordimera

[ cd. tego ]

Szczeniak zwinął się w ciasny kłębek pod ścianą. Rozejrzałam się po jaskini, Tofisi nie było.
-Emm... słuchaj, przygotuję ci zaraz posłanie, tylko wstań na chwilę - zaśmiałam się nerwowo, Mordimer spojrzał na mnie zdziwiony.
-Tofisia?! Chodź tu na chwileczkę! - zawołałam nerwowo.
-Ty... ty... tu wołacz tego sm...smoka?! - szczeniak znów zaczął się jąkać, w tym samym momencie podbiegła do mnie wściekła Tofisia z dwoma szarymi myszami, spojrzały na Mardimera morderczym wzrokiem a Tofisia odchrząknęła teatralnie.
-Więc... czego chcesz, niewolniku... - powiedziała z powagą, a szczeniak rzucił mi spojrzenie w stylu "ty chyba żartujesz...". Zmierzyłam królika wściekłym spojrzeniem, wiedziałam, że tłumaczenie jej, że nie jestem niewolnikiem jest bez sensu.
-Mogłabyś łaskawie... wytrzymać najwyżej kilka dni z nim - wskazałam głową na szczeniaka - bo raczej nie puszczę go samego gdziekolwiek, szczególnie w nocy dodatkowo kiedy kręcą się tu nie wiadomo jakie pokraki...
-Ekhm... no dobrze... Tylko niech nie waży się włazić do strefy X!
-W co? - przekrzywiłam głowę - emm... no dobra, nie wejdzie... - spojrzałam na Mordimera a on pokiwał głową energicznie. Zerknęłam na Tofisię wokół której zebrała się całkiem spora grupa myszy, która ruszyła w stronę wyjścia.
-A wy się gdzie wybieracie? Jest środek nocy! - wrzasnęłam.
-Mamy do załatwienia kilka spraw... Aha, możesz przekazać temu twojemu przyjacielowi, że muszę sobie z nim porozmawiać - odparła ze spokojem kicając stronę wyjścia. Mordimer wytrzeszczył oczy.
Kiedy cała ta banda już wyszła ruszyłam w głąb jaskini.
-Gdzie idziesz? - szczeniak pobiegł za mną.
-Zobaczysz - uśmiechnęłam się.
Po chwili doszliśmy do wielkiej mrocznej groty.
-Jesteśmy na miejscu - rzekłam dumnie.
-E... no... ten... nie żebym narzekał, ale... ja tu mam... spać? - wyjąkał z przerażeniem Mordimer.
-Tak - rozwiałam jego wątpliwości i machnięciem łapy rozświetliłam kryształy powciskane w skalne szczeliny. Naszym oczom ukazała się wielka grota zalana ciepłą, błękitną wodą, która sięgała mi do brzucha. Na środku znajdowała się wyspa porośnięta trawą i kwiatami. Szerokie brzegi 'jeziorka' porośnięte były krzakami poziomek, jagód i malin. Przed nami pojawił się lodowy most prowadzący aż do wysepki...

(Mordimer? :D )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz