Podążając lasem w środku nocy rozglądałam się dookoła. Byłam w tej watasze od zaledwie kilku godzin.
Nagle usłyszałam pohukiwania sowy, podniosłam głowę do góry i mimowolnie się uśmiechnęłam. Wystawiłam łapę przed siebie a sowa usiadła na niej. Widocznie poczuła, jak bardzo kocham zwierzęta.
-Witaj sowo - powiedziałam do szarego ptaka. Nie wiem czego oczekiwałam, bo przecież sowy raczej nie umieją mówić, ale ta być może mnie zrozumiała, ponieważ zaczęła coś hukać w swoim języku, przytuliła głowę do mojego futra i odleciała. Ruszyłam zadowolona przed siebie i ni stąd, ni zowąd wpadłam na jakieś stworzenie. Odsunęłam się do tyłu i otrzepując futro powiedziałam
- Przepraszam najmocniej, że na ciebie wpadłam - starałam się być miła, chociaż denerwował mnie fakt, że nieznajomy nic nie powiedział. Dopiero gdy podniosłam głowę zauważyłam do kogo mówiłam. To nie był wilk! Był dwa razy taki jak przeciętny wilk, miał czarną skórę, czerwone oczy a z jego ciała ulatniał się czarny dym. Wyszczerzył ostre jak noże zęby i ruszył powoli w moim kierunku.
- Ojć... - jęknęłam i rzuciłam się w przeciwną stronę. Pędziłam ile sił w nogach. Po kilku minutach zatrzymałam się i odwróciłam. Wyglądało na to, że to coś mnie już zostawiło. Usłyszałam za sobą szelest i chwyciłam pierwszy lepszy patyk i zaczęłam nim w panice machać przed sobą. Z mroku wyłonił się wilk.
- Spokojnie, nie machaj tym tak - powiedział wystawiając łapę do przodu. Uspokoiłam się i opuściłam patyk na ziemię.
- Przepraszam... myślałam, że nie jesteś wilkiem - odpowiedziałam niepewnie dodając - nazywam się Dailee, a ty?
(Ktokolwiek?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz