19 czerwca 2014

Od Mordimerado Shailene

(c.d. tego)
Szczeniak z bezgranicznym zdumieniem wpatrywał się w miejsce w którym jeszcze przed chwilą latał smok. To było dla niego tak niesamowite, że aż zapomniał jak się oddycha. Dopiero potem zaczerpnął szybko oddech.
- T...t..to był smok? SMOK?! SMOK! - wykrzyknął, gdy doszła do niego cała groza sytuacji.
- Tak, smok. A teraz może zjesz coś? - zapytała wilczyca przyjaźnie. 
Mordimer zamrugał kilkakrotnie, jakby chciał się upewnić, że to wszystko nie jest jakimś dziwnym snem. Zerknął we wskazanym kierunku. Na kamiennej podłodze leżały owoce. Przekrzywił łebek i podszedł do nich zaciekawiony. Nigdy wcześniej nie próbował ich zjadać. Gdyby dawny Alfa się o tym dowiedział, z wściekłości pewnie by go zagłodził. Przysiadł naprzeciwko, mierząc podejrzliwie posiłek, niczym wroga chcącego zaraz zaatakować. Następnie wzruszył ramionami uznając, że w sumie może spróbować. Skoro Shailene to je na co dzień, to dlaczego on nie może? Chwycił największą z nich w zęby i wzdrygnął się gdy lepki sok popłynął przez zęby na język. Przełknął szybko... 
- Nawet... smaczne. - powiedział, nieco pewniej biorąc kolejną. 
- Zawsze jadałeś mięso, prawda?
- Mhm... ale muszę przecież próbować nowych rzeczy. Tak radzi mi mój przyjaciel. - powiedział i zrobił wielkie oczy, szukając wszędzie wokół migocącego płomyka.
Ku swej rozpaczy nigdzie go nie było.
- Jaki przyjaciel?
- On... był tu gdzieś przed chwilą. - spojrzał za siebie, pod łapy i w stronę wyjścia jaskini. - Na prawdę...
- Spokojnie, pewnie potem się znajdzie.
- Tylko, że on nigdy jeszcze mnie nie zostawiał. Był ze mną zawsze. - łzy napłynęły mu do oczu.
- Jak wyglądał? Może go widziałam?
- On... - nie wiedział jak to powiedzieć. - To duch. Ale nie taki zły, on jest dobry, serio! Bronił mnie przed potworami i wskazywał drogę. Jest taki maleńki, że pewnie utknął gdzieś po drodze. - mówił coraz bardziej zmartwiony.
Właściwie sam jednak nie wierzył w swoje słowa. Istota bowiem nigdy nie miała problemów z przenikaniem przez przedmioty. Po prostu poleciał gdzieś, bo nie chciał się pokazywać nowej znajomej Mordimera. Przynajmniej tak sądził sam szczeniak.
- Nie ma sensu go szukać. I tak byłoby to niemożliwe. Sam mnie odnajdzie, jak zawsze. - powiedział nagle, układając się pod ścianą w ciasny kłębek. - Jeszcze nie podziękowałem chyba za jedzenie. Bardzo dziękuję.

(Shailene?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz