8 czerwca 2014

Od Mordimera do Shailene

(c.d. tego)
Szczeniak wpatrywał się w nią przez chwilę, najwyraźniej zaskoczony.
- Em... - zastanowił się chwilę. - Oczywiście, że wiem gdzie jestem. - odparł nagle.
Prawdę mówiąc, nie miał o tym najmniejszego pojęcia. Nie chciał jednak wyjść na kompletnego idiotę. Wystarczyło, że zawdzięczał jej życie. 
- Świetnie. Czyli gdzie jesteśmy? - zapytała wadera z dziwnym uśmiechem.
Mordimer zaczął się rozglądać zdenerwowany.
- Nooo... w lesie... tak jakby.. - wybąkał.
Doszło do niego głośne westchnienie.
- Tak, czyli nie masz pojęcia gdzie jesteś? Prawda? - zapytała przyglądając się badawczo.
Szczeniak spuścił głowę, spoglądając z nagłym zainteresowaniem na trawę.
- Właściwie to nie wiem, ale to nie tak jak myślisz! - odparł, nagle podrywając się na nogi. - Nie jestem intruzem! Nie musisz mnie zabijać! - powiedział, z trudem ukrywając drżenie.
Nie wiadomo czy trząsł się z zimna, zmęczenia, czy po prostu przerażenia.
- Nie wiedziałem, że to tereny jakiejś watahy. Jak tylko wstanie słońce pójdę sobie, na prawdę! Nie martw się. - powiedział, z obawy bojąc się na nią spojrzeć.
Mimowolnie zastanowił się czy Alfa dawnego stada przyjąłby go. Teoretycznie był jego ojcem, ale Mordimer wiedział, że dla nich nie ma wartości większych niż posiadanie i władza. Nie liczyli się z przywiązaniem i tym bardziej miłością. Policzył do trzech i w końcu spojrzał na Shailene oczekując szybkiego ataku, do którego był już przecież przyzwyczajony. 
(Shailene?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz