Mordimer przemierzał powoli pogrążony w półmroku las. Czuł się strasznie. Bolało go całe ciało i był niesamowicie głodny. Nie umiał jeszcze zbyt dobrze polować. Chciało mu się płakać. Nie rozumiał dlaczego został tak potraktowany. Usiadł zrozpaczony pod drzewem i tylko ostatkiem sił powstrzymał łzy. Nagle usłyszał jakiś szelest z lewej strony. Zjeżył się cały i wcisnął w najdalszy zakamarek drzewa. Na ciele wyszły świecące znaki powodując, że stał się widoczny jak latarnia morska. Uspokoił się dopiero widząc niewielki płomyk zmierzający do niego.
- Ach, to ty. - westchnął z ulgą.
Istotka zamigotała przed nosem po czym zgasła. Pojawiła się kawałek dalej, wskazując drogę.
- O nie! Nie mam zamiaru znowu się na to złapać. - odparł naburmuszony.
Ostatnim razem duch wyprowadził go na spore stado jeleni i prawie został stratowany.
- Wiem, że chcesz dobrze, ale to na nic! Niedługo dołączę do ciebie w Krainie Umarłych. - powiedział żałosnym tonem.
Dusza nie poddawała się, podleciała bliżej tańcząc szybko przed nosem szczeniaka. Gdy niemal kichnął, wstał zdenerwowany i ruszył we wskazanym kierunku.
- Mówił ci ktoś, że jesteś strasznie upierdliwy?
Płomyk zniknął w ciemności przed nim. Szczeniak zaczął biec, ale nie mógł go dogonić. Był coraz słabszy przez długi marsz i głód.
- Poczekaj! Dokąd lecisz! Stój!
Gdy wyskoczył z krzaków, zderzył się z nieznanym wilkiem.
<Nakarmi ktoś szczeniaczka? >
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz