(c.d. tego )
Nadal patrzyłam przed siebie z obezwładniającą myślą, że to zwierze mogło mieć rodzinę, dzieci.
Moje rozmyślania przerwał Mordimer który skończył jeść i spojrzał na mnie.
- Em... dziękuję, ale... dlaczego przepraszałaś podczas zabijania? - rzekł niepewnie.
Już zabierałam się do odpowiedzi, ale zauważyłam, że szczeniak wpatruje się we mnie pustymi oczami. Zamachałam mu łapą przed nosem, nie reagował.
-Żyjesz? -zapytałam nadal machając łapą. Po kilku sekundach potrząsnął głową i jakby wybudził się z transu.
- Prz... przepraszam... mówiłaś coś, prawda? Chyba nie dosłyszałem... -wyjąkał. Nie wiem czemu zachowywał się tak, jakbym miała go za chwilę zabić.
-Nie.. nic nie mówiłam, spokojnie -przekrzywiłam lekko głowę i odchrząknęłam - emm... o więc.. nie wiem jak mam Ci to wytłumaczyć... Nie lubię zabijać zwierząt, bo wiem, że one mi nic nie zrobiły.
Przeprosiłam, bo być może ta sarna miała rodzinę... -przerwałam chwilę się zastanawiając - no cóż, to nie jest takie proste do wytłumaczenia... - po tych słowach nastała krępująca cisza, Mordimer nadal się we mnie wpatrywał. Po kilku minutach usłyszałam szelest i szybko wstałam.
-Chodź, zbieramy się stąd - powiedziałam spoglądając do tyłu.
-Czemu? -zapytał wystraszony szczeniak.
-Chcesz być zeżarty przez demorusy? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-C.. co.. co to? -zaczął się jąkać Mordimer. Pokręciłam głową i ruszyłam przed siebie. Gdy szczeniak wyprzedził mnie trzęsąc się i ledwo utrzymując na chudych łapkach, spojrzałam ostatni raz w tył jeszcze raz szepcząc "przepraszam", machnięciem łapy stworzyłam lodową kopułę nad pozostałościami sarny i dogoniłam Mordimera. Gdy byliśmy już na plaży gwiazd przystanęłam i zasypałam go pytaniami.
-Co ty tutaj robisz? W ogóle wiesz, gdzie jesteś? Masz gdzie przenocować? Jest środek nocy, do Alphy raczej nie pójdziemy...
(Mordimer? Mam nadzieję, że nie uciekniesz przez Shai XD )
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz