Obudziłam się związana. Hm.. No dobra, przesadzam. Ale miałam ograniczoną swobodę ruchów przez bandaże. Moje futro straciwszy swoją barwę już nie prezentowało się z najlepszej strony. Całe pozlepiane krwią i obwiązane bandażem już nią przesiąkniętym futro przyciągało znów te zmiechy. Była noc, kiedy się zorientowałam, że znów zostałam otoczona przez obleśnie wilkołaki. Tym razem nie przyszedł mi z pomocą ani Ketsurui, ani Alucard. Miałam ograniczoną swobodę ruchów, co bardzo mi przeszkadzało. Jedynie czym mogłam się bronić to zęby i przednie łapy. Chociaż ze szczęką też nie wiadomo, przecież Ket zadał mi ranę na pysku i ją obwiązał. Ale cóż...
Zmiechy podchodziły do mnie stopniowo, mówiąc.
- Hah, na noc zostawili ciebie nam.
- Nic nam nie przeszkodzi.
- A co powiecie, na jej ciałko?
Wszystko to ledwie słyszałam. Niebawem odczułam zażący ból w klatce piersiowej. Podniosłam się nagle odganiając ze mnie wszystkie zmiechy.
***
Nic. Ciemność.
Straciłam przytomność.
(Ketsurui?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz