7 maja 2015

Od Airis do Bezimiennego

Spojrzałam prosto w jej oczy. Widać było w nich niesamowity smutek. Ale zauważyłam też, że nie kłamie… co miałam powiedzieć. Basior trzymał ją w żelaznym uścisku. Widać było, że nie ma zamiaru jej wypuścić, a ja czułam coś… dziwnego w niej i nie chciałam przebywać w jej pobliżu… Była szczera więc.
- Puść ją - powiedziałam z lekkim smutkiem. Jej zależało na tym mężczyźnie, który niestety przez nas zginął. Gdyby nas akurat tutaj, o tej porze w tym miejscu nie było, do niczego takiego by nie doszło i zaoszczędzilibyśmy jej smutku… to przeze mnie. Tak obwiniałam się o to. Nie lubię gdy ktoś przeze mnie jest smutny… to paskudne uczucie. Otrząsnęłam się z myśli. Basior nawet nie wzdrygnął się na mój rozkaz. - No puść ją. - krzyknęłam. Nie wiem co się działo, ale bardzo dziwnie się wtedy czułam tak… jakbym nie była sobą. W końcu wypuścił ją z uścisku.
- Dziękuję. - odparła. Patrzyłam na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Powoli oddala się… znałam drogę, w którą szła. Dokładnie tą samą ścieżką ja znalazłam się tutaj. To wszystko było takie dziwne.
- Jeśli ona była szpiegiem… - zaczął, lecz nie dałam mu dokończyć.
- Nie była, ona kiedyś była członkinią tej watahy. - wytłumaczyłam.
- I skąd niby ty to wiesz?
- Zdałam się na intuicję. - przyznałam. - Szpieg zachowałby się inaczej, uwierz mi. - dodałam po chwili widząc jego dość nieufny wyraz pyska
- Ehh. - mruknął nieprzekonany. -Sądzę, że ona Tobą manipulowała.
- Przecież ja bym to wyczuła... - zamyśliłam się na chwilę. - A jeśli nawet, to dlaczego mną, nie tobą?- zapytałam.
- Hmmm? Może dlatego, że jesteś słabsza? - odparł kąśliwie. - Jeśli przez nią naszą watahę spotkają jakieś nieprzyjemności, to cała wina leży po twojej stronie. - powiedział to takim niemiłym tonem, a cztery ostatnie wyrazy podkreślił. On specjalnie to robił, chciał żebym jeszcze bardziej się zdołowała?
- Ale to ty zabiłeś tego mężczyznę i to przez Ciebie ona była smutna. - przypomniałam.
-J a chciałem tylko ochronić nie tylko nas, a całą naszą watahę! - odparł. - Dlaczego mi w końcu nie podziękujesz. - dodał zmieszany.
- Nie będę Ci na razie dziękować, bo jak sam powiedziałeś naszej watasze może nadal grozić niebezpieczeństwo.
- Oj błagam Cię Airis! - westchnął z irytacją. - Każdej watasze, o każdej porze grozi niebezpieczeństwo, wojna nigdy nie zostanie przezwyciężona, jeśli nie jedna, to druga wataha na nas napadnie i tak przez całe wieki. Myślałem, że nie jesteś taka.... znaczy, że ty to wiesz.
- Ależ ja to wiem! - próbowałam się bronić. - Jednak jeżeli tak bardzo nie pasuje Ci decyzja, którą podjęłam, to proszę bardzo, idź tam, szukaj jej! - zatrzymałam się przed basiorem. - Wiem, że nie jestem nikim ważnym w tej watasze i nie powinnam podejmować żadnych decyzji... - szepnęłam. - Może miałeś rację, nie powinniśmy jej puścić wolno. A więc? Co robimy? - zapytałam.

(Bezimienny?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz