6 maja 2015

Od Argony

  Do samej granicy watahy zostałam odeskortowana przez Tantosa. Szliśmy w milczeniu. Trochę się obawiałam, że po drodze spotkam któregoś z członków watahy, jednak na szczęście nikogo nie widziałam. Granicę przekroczyliśmy koło źródeł Krwawej Rzeki.
- Tutaj cię pozostawię - oznajmił bóg. - Mam nadzieję, że nigdy więcej nie będziemy musieli się spotykać.
- Ja również mam taką nadzieję... - mój głos był cichy i ponury, nie patrzyłam bogowi w pysk.
  Tantos skinął mi głową i rozpłynął się w powietrzy po Tamtej stronie granicy. Westchnęłam. Sama się o to prosiłam. To i tak niewielka cena za to wszystko, co wycierpieli członkowie watahy. Myślałam, że kara będzie surowsza, jednak Nemezis, która specjalnie na tą okazję została sprowadzona na Olimp, stwierdziła, że dobre uczynki wykonane przez Arię równoważą część tych złych. Mówiła też o drugiej szansie i ostatecznym osądzie, wydanym przez Hadesa po śmierci.
  Pozostali chcąc nie chcąc zgodzili się z boginią równowagi. Nie potrafili pokonać jej w jej dziedzinie. Skończyło się na zakazie wstępu na tereny watahy oraz nałożeniu klątwy. Opuszczenie miejsca, które przez tyle lat nazywało się domem jest trudne, jednak jeszcze trudniejsze byłoby życie w watasze. 
  Ruszyłam przed siebie, powłócząc łapami. Chciałam oddalić się jak najszybciej, a jednocześnie pragnęłam pozostać tu jak najdłużej. Oba te pragnienia walczyły ze sobą, nie pozwalając mi ani przyśpieszyć, ani się zatrzymać. 
  Nagle wyczułam czyjąś obecność. Nie był to wilk ani potwór. Nie był to też duch czy bóg. Tylko... człowiek! Błyskawicznie przybrałam ludzką formę i stanęłam za drzewem. Nie chciałam, by doszło do bezpośredniej konfrontacji. Mężczyzna musiał mnie chyba usłyszeć, bo nagle odwrócił się w moim kierunku i podniósł strzelbę.
- Kto tam jest! - warknął. - Pokaż się demonie!
- Może pan opuścić strzelbę? - Wyszłam zza drzewa, trzymając ręce do góry. - Nie mam broni...
- Człowiek... - nieznajomy westchnął z ulgą. - Przed chwilą widziałem niezwykłe wilki... Jeden z nich postrzelony zazgrzytał, jakby był z metalu, zaś drugi, słowo daję, posłał za mną strumień ognia i mierzył do mnie z łuku!
- Wilki? - Udałam zdziwienie. - Przecież one nie potrafią posługiwać się takim sprzętem.
- Potrafią, nie potrafią. Wiem co widziałem - mruknął. - A właściwie co taka młoda dziewczyna robi w środku lasu?
- Ja... - spuściłam wzrok, udając zmieszanie. - Noo... tego... powiedzmy... że uciekłam z domu - wyznałam.
  Myśliwy pokręcił głową. 
- Powinienem odwieźć cię do rodziców... - westchnął. 
- Ale proszę pana! - zaprotestowałam. - Jestem pełnoletnia!
- Na prawdę? A nie wyglądasz... dobrze więc. Pewnie chciałabyś, bym wskazał ci drogę do pobliskiego miasta?
- Oczywiście! - ucieszyłam się. To dobry pomysł na nowy początek!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz