31 maja 2015

Team 4 - Od Bezimiennego

  Mako poleciał przodem, a ja za nim. Już chciałem wejść do jaskini, gdy łapa, postawiona na posadzce wewnątrz zwiotczała... i rozpadła na części. Z niejakim przerażeniem cofnąłem się, kuśtykając, o kilka kroków w tył. Co jest z tym pomieszczeniem nie tak? Dlaczego...? Poczułem jak niespodziewanie fragmenty w moim tułowiu zaczynają się luzować. Jeszcze gwałtowniej rzuciłem się do ucieczki.
  Odkąd pamiętam nigdy nie pojawiło się tak silne uczuci jak to dzisiaj. Czy to... przerażenie? Biegłem na oślep, czując, że moje kończyny nie wytrzymują, że jeden po drugim fragmenty mojego ciała upadają na posadzkę. Upadłem. Próbowałem jeszcze wlec się na jednej łapie, jednak i ona odmówiła posłuszeństwa. Pozostała pusta czaszka, głowa. Zaklęcie maskujące już dawno przestało działać. Członkowie mojego teamu zapewne będą zawiedzeni i zdegustowani moim zniknięciem, ale nic na to nie poradzę. Coś mnie jednak dopadło.
  Chciałem westchnąć, ale nie miałem już czym. Nie widziałem nawet, gdzie jestem. Magia łącząca moje kończyny i pozwalająca im na ruch skurczyła się do tej samotnej czaszki. To mój koniec. Będę tutaj leżał, do póki nie zardzewieję i nie zgniję. To może zająć całe wieki. 
  Wieki w ciemności.
  Uspokoiłem się już nieco. Nie ma co rozpaczać nad zniszczoną pacynką. 
- E ty! - Rozległ się przede mną zimny, groźny, rozkazujący głos. - Tak! Do ciebie mówię wilku, na którego imię nie miałem pomysłu! Wstawaj! Jeszcze mi się nie znudziłeś! Nie możesz tu umrzeć!
  Chciałem odpowiedzieć, że nie mogę nic zrobić, jednak z wiadomych przyczyn nawet tego nie mogłem. Głos burknął coś pod nosem i poczułem, jak moja szczęka ląduje na swoim miejscu.
- Znaj moją łaskawość i spróbuj zrobić z niej użytek - mruknął i nastała cisza.
(Team 4? Rozproszenie na maxa xP)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz