26 maja 2015

Team 4 - Od Mako

- Jasne, spróbuję, ale słowa nie dam, że się uda - powiedziałem odwracając oczy.
- Ufam ci, nawet jeśli pomiędzy nami nie dzieje się najlepiej - przyznał.
Popatrzyłem się na niego z mieszaniną niechęci i niedowierzania
- Zaufaj lepiej mojej wściekłości - wysyczałem mu prosto w twarz przez zaciśnięte kły. - Ruszajmy, są w jaskini obok, ale nie umiem wyczuć tego co je tam uwięziło, więc uważaj, ja wejdę pierwszy. Dam ci znak, pobiegniesz prosto, a potem skręcisz w prawo, jasne?
Kiwnął głowa, lekko onieśmielony moim wcześniejszym wyznaniem. Wniknąłem w ścianę koło nas, ale tylko na chwilę by zobaczyć kto jest w środku. Zobaczyłem słaby zarys wader, więc wróciłem do Bezimiennego, który po chwili pojawił się w jaskini.
- Pilnuj teren - polecił mi, po czym podszedł do ledwo żywych Theresy i Veely. Wyczułem coś po kilku sekundach, ledwo dostrzegalne światełko w mroku. Wyczułem czyjąś obecność. Dziwne, zdawało mi się, że pokazała sie tylko przez chwilę, jakby mnie prowokowała. Czułem, że muszę iść w jej kieruknu. Bez względu na wszystko coś bardzo głęboko siedzącego we mnie kazało mi zobaczyć co to jest. Przeniknąłem przez następną ścianę do innej jaskini. Zobaczyłem tam, to co nas zaatakowało. Z cała pewnością nie było zwyczajnym wilkiem.
- Jesteś Mako - rzekł. Pierwszy raz w życiu (jeśli można tak powiedzieć) poczułem dreszcz emocji przemykający wzdłuż mojego kręgosłupa. Przyjemny dreszcz.
- Mako - uśmiechnął się przyjaźnie, mimo swojego nieprzyjemnego wyglądu. Coś bardzo mnie do niego ciągnęło. - Chodź tutaj.
Posłusznie wykonałem rozkaz. Nie wiedziałem co mną kieruje, po prostu byłem niewiarygodnie szczęśliwy w jego obecności.
- Nie trać serca Mako - dotknął mnie długim pazurem w pierś. W miejsce, gdzie powianiem mieć serce. I nagle zobaczyłem wizję. Światło wypełniło mnie od środka. Oczy zaszły mgłą. Zacząłem widzieć, to co było ukryte przede mną przez setki lat. Widziałem to jak na zwolnionym filmie. Moje życie. Zanim zostałem Cieniobójcą. Zobaczyłem wszystko, to jak umarłem i to jak powstałem. Gdy to się skończyło, obudziłem się w jaskini, leżąc w kałuży krwi. Sprawdziłem moje ciało, ale wciąż byłem duchem, wiąż byłem przeźroczysty. Krew wokół mnie, nie mogła należeć do mnie. A może... Nagle ponownie usłyszałem swoje imię. Głos należał do Veeli.
(Mój ukochany teamie <3 p="">

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz