18 maja 2015

Team 4 - Od Bezimiennego

  Jeszcze przez dobrych kilkanaście minut maszerowaliśmy w kierunku celu. Wadery chyba znalazły wspólny język, bo rozmawiały ze sobą wesoło. Mako trzymał się nieco na uboczu, ale zagadywany przez nie odpowiadał całkiem luźno i pogodnie. Nic nie zapowiadało kłopotów. To dobrze.
  Wreszcie usłyszałem szum wodospadu przede mną. To znaczyło, że kończymy obchodzić Olimp i wkrótce będziemy na miejscu. Wkrótce przystanęliśmy nad lśniącą wszystkimi barwami tęczy wodą. Spojrzałem w jej taflę. Czasem można w niej było ujrzeć ciekawe rzeczy. Poczułem cień za plecami i woda znalazła się przed moim pyskiem. Zanurkowałem, po czym wynurzyłem łeb i przystanąłem na płyciźnie. Moje futro wyglądało tak sucho jak zawsze, jednak wiedziałem, że metal pokryty jest kroplami cieczy.
- Kto to zrobił? - zapytałem, patrząc po stojących na brzegu, patrzących w niebo waderach. Pokręciłem z rezygnacją głową. - Lepiej poszukajmy tego tajemniczego obiektu...
- A ja myślę, że powinniśmy spożytkować czas i nieco się popukać! - wykrzyknęła Veela. - Może przy okazji na coś wpadniemy?
- Powinniśmy... - zacząłem, ale obie wadery już wskoczyły do sadzawki, ochlapując mnie kolejną porcją wody. 
  Moje futro ponownie nie zareagowało. Dziwne. Zazwyczaj w takich wypadkach dostosowuje się do warunków atmosferycznych. Więc czemu teraz...? Spojrzałem na ducha basiora, polatującego na brzegu. No tak. On raczej też nie poczułby wody. 
  Wgramoliłem się na brzeg i zacząłem mamrotać ciche zaklęcia. Nie mogłem odgadnąć powodu dziwnej anomalii czaru maskującego.
(4?^^)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz