6 maja 2015

Od Bezimiennego cd. Airis

- A więc jednak to tak nie działa... - mruknąłem pod nosem i udałem się w dalszą wędrówkę donikąd.
  Przez moment w moim sercu zaiskrzyła nadzieja, że może wspominanie tych, którzy odeszli jest w stanie przywrócić ich światu... to dziwna teoria, ale na tym świecie zdarzają się jeszcze dziwniejsze rzeczy. 
  Życie bez celu jest smutne. Nawet teraz nie wiem, gdzie powonieniem skierować moje kroki. Czy powinienem się z kimś spotkać? Iść, pilnować Mixi? Co robią inni, gdy przebywają w samotności? Co sprawia wilkom przyjemność?
  Nagle poczułem dziwny zapach. Zapach, którego nie czułem od tak dawna. Zatrzymałem się raptownie. Był gdzieś za mną. Dobiegał z kierunku, w którym poszła Airis! Odwróciłem się błyskawicznie. Puściłem się biegiem. Wiedziałem tylko, że obecność tego na terenie watahy nie wróży nic dobrego. Muszę ją ostrzec! 
  Wkrótce powróciłem do miejsca naszego spotkania. Stamtąd biegłem z nosem przy ziemi, by nie zgubić tropu wadery. Dziwny zapach był coraz bliżej, jednak powoli zanikał. Wiatr dział na niekorzyść mojej znajomej. Wreszcie ją ujrzałem szła spokojnie, nieświadoma niebezpieczeństwa.
- Airis! - krzyknąłem. Odwróciła łeb w moim kierunku, zdziwiona.
  Coś huknęło przeraźliwie. W dwóch susach znalazłem się przy waderze i zasłoniłem ją własnym ciałem. Zgrzytnął metal o metal i poczułem, że stalowa powłoka wgniata się do wewnątrz. Zgrzyt metalu w krzakach, ciche przekleństwo. Obróciłem się w tamtym kierunku, jednak nim zdążyłem zaatakować strumień ognia pomknął w tamtym kierunku i z zarośli wyskoczył człowiek z strzelbą w ręce. Na jego twarzy widniało skrajne przerażenie.
  Spojrzałem na Airis. Wadera już napisała łuk, ale szybko zablokowałem cięciwę. Próbowała mnie odepchnąć, ale gdy wreszcie ustąpiłem mężczyzna zniknął w gąszczu.
- Nie strzela się w plecy uciekającemu - oznajmiłem beznamiętnie.
(Airis?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz