7 maja 2015

Od Airis cd. Bezimiennego

- Po jaką…- w porę zdążyłam ugryźć się w język by nie wypowiedzieć tego przekleństwa. - to zrobiłeś?! Co jeśli byś nie zdążył użyć magii i on by cię zabił albo coś?! - byłam na niego wściekła, za tak nie odpowiedzialny ruch.
- Uratowałem Cię! - odparł podniesionym tonem.
- A skąd wiesz czy ja tej pomocy chciałam? Skąd wiesz czy ja chciałam się uratować? No skąd?! -ryknęłam na niego, o wiele za głośno. 
  Później zaś dotarły do mnie wypowiedziane słowa. Powiedziałam chyba o wiele za dużo... nikt nie miał wiedzieć o… cóż to był tylko jeden raz, a on zaś pewnie ma to głęboko gdzieś i moje słowa go nie obchodzą także nie mam co się przejmować. Zapadła między nami wielce niezręczna cisza. Oboje obraliśmy jeden kierunek i powoli szliśmy. Ja byłam pogrążona w swoich myślach, myślach które nie należały do przyjemnych, jednak nie mogłam od tak się ich pozbyć, a on…? Jak mam się dowiedzieć co kryje się pod jego rozczochraną skoro nawet nie znam jego imienia? On jest dla mnie trudną zagadką, której prawdopodobnie nigdy nie rozwiążę. Żałowałam słów, które wypowiedziałam kilka, a może kilkanaście minut temu i mam nadzieję, że on nie pomyśli o tym w sposób… jaki myślę ja. On ma swoje życie, a ja swoje. Po moim długim rozmyślaniu doszłam do wniosku, iż może niechętnie i nieszczerze, ale jednak powinnam mu podziękować za ten czyn. Uratował mnie prawda? Jaki inny basior odważyłby się na coś takiego? Większość tutaj obecnych… bez głębszego poznawania ich mogę uznać, iż są to tchórze, którzy nie oddaliby swojego życia za życie kogoś innego. No chyba, że chodziłoby o życie ukochanej osoby. Jednak on dopiero co mnie poznał. Poznał? Cóż, nie wiem czy mogę tak powiedzieć, ponieważ nic o sobie nie wiemy. Nic, a nic. Westchnęłam.
- Dziękuję. - wyszeptałam tak cicho, że basior musiał nastawić uszu by dotarło do niego to słowo. Basior chciał coś odpowiedzieć, jednak usłyszał jakiś szelest za nami i natychmiast odwrócił się w tę stronę.
- Ale ja byłem głupi, że też tego nie wyczułem. - warknął podłym tonem. Odwróciłam się w tą samą stronę i zrozumiałam o co mu chodziło. Tam byli… ludzie. Kobieta i mężczyzna. Z czego ten drugi wyglądał na starszego o kilka, a może nawet kilkanaście lat od tej nastoletniej dziewczyny.
- Co teraz? - zapytałam basiora, który najwyraźniej był gotów zaatakować.
(Bezimienny?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz