Wzruszyłam ramionami i ruszyłam. Nie za bardzo obchodziło mnie to, że Doctor jest kapitanem naszej drużyny. Coś się działo, to było najważniejsze. Przynajmniej nasz tymczasowy dowódca nie wyglądał na pierwszego lepszego młodzika. Ciekawe, ile miał lat. 600? 700? 750? A może ponad 1000? Chociaż… Nawet jeśli miał już tyle wiosen, dla mnie nadal byłby niemalże dzieciakiem. Obejrzałam się kątem oka przez ramię. Chwilę jeszcze stali, po czym ruszyli, zrównując się ze mną. Teraz spojrzałam w stronę drużyny 3. Gdy czytałam listę, miałam cichą nadzieję, że jednak dostanę się do teamu Hikaru. Trudno, nie to nie. Teraz wystarczy znaleźć to coś dla bogów i będzie spokój. Zastanawiała mnie jedna kwestia.
- To Jezioro Narcyza… Z tego co słyszałam, to zakazane tereny, tak? – zadałam pytanie przerywając ciszę.
- Tak. A co, boisz się? – Potwierdził Doctor, drugą część swojej wypowiedzi uśmiechając się durno.
- Nie – prychnęłam. – Po prostu miałam nadzieję, że się tam utopicie. Teraz wiem, że są na to większe szanse. Basior spojrzał na mnie nieco dziwnym wzrokiem. No co? Przeszkadzają mi, nienawidzę współpracy. Teraz skierowałam wzrok na Tempestas. Z całego naszego teamu, nie licząc Doctora, wyglądała na najbardziej skorą do rozmowy. Tyle, że najzwyczajniej nas olewała. Chodziła po całej długości drogi przypatrując się otaczającemu nas lasowi. Jednak, gdy już raczyła obdarzyć którekolwiek z nas spojrzeniem, wzrok miała dumny i wzniosły, jakbyśmy byli nic nie znaczącymi robakami. Postanowiłam to zignorować. Zobaczymy, czy w trakcie walki też taka będzie. Ostatni został Veynom. Szedł na poboczu drogi, tak jak ja, tyle, że po drugiej jej stronie. Zachowywał się chyba najznośniej z całej trójki, bo po prostu szedł przed siebie nic nie mówiąc, wzrok wbijając w ziemię, od czasu do czasu podnosząc go, żeby obejrzeć okolicę. No tak, był nowy. Szliśmy jeszcze przez jakiś czas w ciszy, którą niestety przerwał Doctor.
- No to… Nie wiem… Może każdy by coś o sobie opowiedział? Miło by było, gdybyśmy wiedzieli z kim pracujemy – rzekł niby to pewnie, a jednak z lekkim wahaniem. Sprawiał wrażenie przytłoczonego przez otaczające nas aury.
- Ile ty masz lat? – spytałam już nieco rozdrażniona. Niech po prostu nie kłapie tak pyskiem, spokój przynajmniej będzie.
- 903. O co ci znowu chodzi?
- Młodyś jeszcze – syknęłam. – Po prostu się przymknij, odwalimy robotę, każdy wróci do swoich spraw i zapomnimy o sobie – zmrużyłam oczy i zwolniłam kroku, żeby znaleźć się na końcu tego pochodu.
(Doctor? Tempestas? Veynom?)
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz