5 maja 2015

Od Ayrosa

Szedłem wąską dróżką prowadzącą do jakiejś jaskini. Tego dnia pogoda wyjątkowo dopisywała, co bardzo mnie irytowało. Nie lubię tego całego słońca, nie lubię gdy świeci mi w oczy. Ptaki śpiewały. kto i w jakim celu je wymyślił? Świat bez niż także mógłby istnieć. Wędrowałem już od kilku godzin. kiedy... wywalili mnie z watahy. Przez mój kolejny, niecelowy wybryk. Ja sam tego nie zrobiłem, to moja moc. Nie lubię się do tego przyznawać, ale nie będę sam siebie oszukiwał. Nie potrafię nad nią panować. Jednak oni od razu musieli mnie wygnać. Nie mogli zaoferować mi pomocy? To oczywiste, że pewnie bym jej nie przyjął, ale zawsze myślałem, iż wataha wilków to jedna, wielka, kochająca się rodzina. Teraz wiem, że to tylko złudzenie. Myślałem, że oni będą chcieli mi jakoś pomóc, jednak stwierdzili, że nie warto. Jeśli kiedykolwiek zapytaliby mnie o pomoc, wyśmiałbym ich. Może i nie okazuję na co dzień zbyt wielu uczuć, ale dziś jestem dziwnie bardzo przytłoczony. Naprawdę nie spodziewałem się tego, że oni będą do tego zdolni. A to, że moi rodzice przy tym byli, nie zaprotestowali, nawet się ze mną nie pożegnali.. To zabolało. Lecz wszystko co boli sprawia, że staję się coraz silniejszy. Tak mi się wydaje. Odstawiłem na bok wszystkie myśli, które tłumiłem w swoim umyśle i postanowiłem skupić się na swoim celu. Stałem właśnie przed wielką, ciemną jaskinią. Wyglądała nadzwyczajnie. Czułem, że coś w niej się kryło, że to nie była zwykła jaskinia. Zrobiłem pierwszy krok i muszę szczerze przyznać, że widok jaki tam zastałem zaparł mi dech w piersiach. W jaskini znajdowało się pełno stalaktytów, stalagmitów i stalagnatów. Wyglądały jakby były wyrzeźbione ludzką ręką. Były piękne. W takiej jaskini chciałoby się mieszkać. Przeszło mi przez myśl. Bez wahania zajrzałem w głąb. Ta grota chyba miała już swojego właściciela. Na środku były pozostałości z ogniska, które jak na moje oko robione było kilka godzin temu. W kącie tuż obok leżały kości różnych zwierząt, od razu rozpoznałem te, które należały do zająców. Na myśl o młodym zającu zaburczało mi w brzuchu. Złapałem się za niego, aby przestał burczeć. Albo chociaż by nie było tak głośno słychać tego, iż mój głód daje się we znaki. Zauważyłem, że na ścianach prócz wzorów wyrzeźbionych dłońmi matki natury widniały także malowidła stworzone przez... człowieka, wilka? Jeden z nich przedstawiał postać człowieka głaszczącego wilka. Może te obrazki nie wyglądały jakby narysował je Picasso, ale jednak miały w Sobie to coś. Wyglądały... magicznie? Chciałbym poznać mieszkańca tej jakże pięknej, ujmującej oraz wielce tajemniczej groty. Nagle usłyszałem jakieś delikatne kroki. Nim się obejrzałem zza pleców dotarł do mnie aksamitny głos wadery:
- Ekhm, przepraszam? - powiedziała nieco zdziwiona moją obecnością. Zapewne to była jej posiadłość.
- Tak? - odparowałem niemiłym tonem.
- Mogę wiedzieć kim jesteś i dlaczego tu jesteś? - powiedziała robiąc powolne kroki w moją stronę.
- Jestem Ayros - niechętnie się przywitałem.
- Co tutaj robisz, zgubiłeś się? - dopytywała.
- Nie - odparłem sucho. - zostałem wygnany. - wyznałem bez emocji.
- Z watahy?
- Tak z watahy - zirytowałem się nieco jej pytaniami.  - A ty kim jesteś? - łypnąłem na nią nie siląc się na przyjazne spojrzenie. Nie ufałem jej.
( Mixi? )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz