Po kolejnej, przepełnionej bólem pełni opuściłem kolejną watahę. Zdążyłem się przyzwyczaić do bólu run na moim ciele, lecz nigdy nie pogodziłem się z myślą, że ciąży na mnie klątwa. Byłem wyrzutkiem. Co pełnię jednak znów wchodziłem na tereny innej watahy. Trzymałem się wątłej nadziei, że w końcu znajdę swoje miejsce, a symbole staną się przeszłością, o której nie będę musiał myśleć o każdej pełni walcząc ze łzami. Westchnąłem. No dobra, czas się pokazać. Przeszedłem jeszcze parę metrów przekraczając tym samym granicę terenów Watahy Krwawej Nocy. Tutejsze wilki zadziałały jak błyskawica. Stało się dokładnie to, czego się spodziewałem, czyli to, co zawsze: jakiś wilk podbiegł do mnie, warcząc i jeżąc sierść. Przerabiałem to tak dużo razy, że mogłem za niego powiedzieć to, co on zamierzał. Czekałem jednak cierpliwie, w końcu to ja jestem tu gościem.
- Co tu robisz?! - prychnął standardowo - To nie twoje tereny, zmiataj stąd!
- Oczywiście, że wiem, że to nie moje tereny- odparłem spokojnie, miałem już ten tekścik wyrobiony - Ale chciałbym dołączyć do waszej watahy, jestem samotnym wilkiem, szukającym stałego lokum - dopiero 2 tysiące lat temu udało mi się po raz pierwszy wypowiedzieć te słowa bez drżenia głosu, ani suchości w gardle.
- W takim razie zaprowadzę cię do Alphy... aha, przypomnij mi, nazywasz się...?
- Koekie, a ty, jeśli mogę spytać?
(Ktoś?)
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz