13 października 2015

Od Ashury cd. Vincenta

- W taką pogodę? Dobra tylko wezmę parasol. – Powiedziałam dość niepewnie. Założyłam kurtkę, czapkę szalik, ogólnie ubrałam się na cebulkę i z parasolką w lewej ręce i patelnią w prawej, wyszłam na zewnątrz.
- Po co ta patelnia?
- Na wszelki wypadek, nie znam cie i wole mieć czym się obronić.
- Hmm? Nie ufasz mi? – Zapytał z udawanym zdziwieniem.
- W środku nocy kręcisz mi się przed domem i zaglądasz w okna, nie uważasz, że to trochę dziwne?
- Nie. Wybrałem się na spacer i jak mówiłem, spodobał mi się twój dom. Ma ciekawą architekturę i…
- Przerwę ci. Dlaczego idziesz na spacer o tej godzinę?
- Ciekawska jesteś. Przecież każdy może chodzić na małe wycieczki o każdej godzinie.
Staliśmy w ciszy kilka minut. Krople deszczu szumiały uderzając o ziemię i liście. Oboje patrzyliśmy przed siebie nie wiedząc, co powiedzieć. Zrobiło się jeszcze zimniej i zaczął wiać silny wiatr. „Chyba powinnam zaprosić go do środka, jestem pewna, że nie przyszedł tu oglądać dom”.
- Może… chciałbyś wejść? W środku jest cieplej i … nie pada? – Zapytałam dość nieśmiało.
- Wtedy też będę na celowniku twojej zabójczej broni?
- Raczej nie. To co?
- Zgoda.
Weszliśmy do domu. Odwiesiliśmy kurtki i usiedliśmy w kuchni.
- Kawa, herbata?
- Herbata.
Zaparzyłam herbatę dla Vincenta i kolejną porcje kakao dla siebie. Postawiłam kubki na stole i dołożyłam kilka ciasteczek, które ostały się w mojej kuchni. Usiadłam z powrotem i spojrzałam na mojego gościa.
- Dobra, jesteś Vincent i lubisz spacery w środku nocy wkoło cudzych domów?
- Taa, z grubsza.
- Kłamiesz. – Stwierdziłam.
- Co? Czytasz w myślach czy jesteś jakąś wróżką?- Powiedział z widocznym zdziwieniem i szeroko otwartymi oczyma.
- Nie. Tak naprawdę nie mam pojęcia czy to co mówisz jest prawdą. Po prostu szukałam tematu do rozmowy. – Uśmiechnęłam się i wyszczerzyłam zęby.
Mina Vincenta - bezcenna. Tyle, że miałam wrażenie, że jednak czegoś mi nie mówi. Wzięłam dwa ciastka i wpakowałam sobie oba na raz do buzi. Musiałam wyglądać śmiesznie bo mój gość spadł z krzesła.
- Siastecko? – Wybełkotałam. Chwile mi zajęło zanim połknęłam ciastka. Znów zapadła cisza, zaczęłam się niecierpliwić. „Ile jeszcze będziemy tak siedzieć? Po co on tu przyszedł? Czemu nic nie mówi?!”. Wreszcie odezwał się:
- Możemy o czymś porozmawiać?
(Vincent? Zobaczymy jak szybko odpiszesz)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz