17 października 2015

Od Tiffany - Fragonia Rozdział I

Dzień jak co dzień. Trzeba iść do szkoły, odrobić zadania domowe, i wyprowadzić psa. Tak Tiffany zawsze organizowała swój plan. Popatrzyła tylko ostatni raz na godziny lekcyjne. Na pierwszej miała mieć wu-ef, na drugiej angielski, na trzeciej i czwartej matematykę, na piątej muzykę, a na szóstej WDŻ. Zaraz po szkole miała mieć dodatkowy język polski. Język ojczysty. Tiffany mieszkała w Nowym Yorku, a konkretnie na pewniej dzielnicy Manhattanu. Nigdy nie była w Polsce, ale miała wyjechać do kraju tuż po skończeniu klasy siódmej. Wychowała się, i mieszka w Stanach Zjednoczonych. Już dawno się z tym pogodziła, że musi tu mieszkać. Miała szczęście, że WDŻ nie był obowiązkowym przedmiotem i wystarczyło tylko powiedzieć pani, że nie może dzisiaj zostać po lekcji, aby móc pójść do domu.  Gorzej z dodatkowym polskim. W Ameryce nie chodziła do polskiej szkoły, ale rodzice zapisali ją na dodatkowy, żeby nauczyła się tego i owego. Świetnie opanowała już język. W domu zresztą i tak wszyscy rozmawiali po polsku.  Oczywiście, pani od polskiego była niezwykle wymagająca, i musiała chodzić na kółko, czy jej się to podobało, czy nie. Jak tylko coś wymyśli, choćby jakąś sztuczną chorobę i tak pani zadzwoni do rodziców. A przecież tego nie chciała. Najchętniej urwałaby się z wszystkich lekcji, ze względu na towarzystwo, w jakim musiała przebywać. W szkole nie była ani szanowana, ani lubiana. Starała się ograniczać kontakty z rówieśnikami. Każdy w szkole był dla niej nie miły. Uczniowie z jej klasy często robili Tiffany głupie kawały. A brat był "zmuszony" do udawania, że Tiffany w ogóle nie zna. Nie był dla niej wsparciem. A przecież każdy starszy brat, nie ważne o ile, powinien ją wspierać. Była za to wściekła na Percy'ego. Nienawidziła go, i w każdy możliwy sposób uprzykrzała mu życie. Jednak nie posunęła się do tego, aby powiedzieć uczniom prawdę, że są rodzeństwem. Percy był zupełnym przeciwieństwem Tiffany: niezwykle zabawny, rozrywkowy, wesoły, towarzyski typ. Taki optymista (lepiej "Typowy optymista"). Tiffany natomiast, była czasem sarkastyczna, wrażliwa i płaczliwa.  Nie znosiła towarzystwa, nie oznaczało to jednak, że jest niemiła. Umiała pomóc, była kochana i pracowita, na nic nie narzekała. Nie rzucała słów na wiatr. Nie oszukiwała również.  Jednak była mało cierpliwa i łatwo było ją sprowokować.  Gdy skończyła się przyglądać podziałowi godzin, wstała i sięgnęła po plecak. Miała w nim potrzebne przybory szkolne, strój na wu-ef, książki oraz telefon. Zawsze go przy sobie nosiła. Czuła się z nim bezpieczniejsza. Podniosła lekko głowę znad plecaka. Popatrzyła na swoją tapetę w pokoju. Przypominała ona las liściasty, a za drzewami zachodzące słońce. Była prześliczna. Łza zakręciła się wokół  Tiffany. Tę tapetę miała już jakieś dwa lata, a mimo to, zawsze kiedy na patrzyła zaczęła się wzruszać. Nigdy nie wiedziała, dlaczego.  Jakby kojarzyła się Tiffany z jakimś niezwykłym miejscem na ziemi. Krajobraz był prześliczny.  Spojrzała ukradkiem na zegarek. Było już w pół do ósmej, więc musiała się zbierać.  Nałożyła plecak na ramiona i wyszła na korytarz. Jej brat już czekał:
-_Jak długo można czekać?
Tiffany tylko wzruszyła ramionami. Z grubsza mogła pomyśleć, że jej brat będzie się tak niecierpliwić.
(C.D.N)

Jak chcesz pisać książkę to znajdź sobie porządną betę albo popisz kilka opowiadań na jakichś forach, na których znają się na tym lepiej, niż ja. Poczytaj też o zasadach pisaniu kropek i dużych liter w dialogach. Poradnik jest bodajże w zakładce "dołącz do nas!".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz