13 października 2015

Od Tyks do Mixi

Stanęłam na nogi. Okropny ból pulsował w mojej czaszce. Wywołałam coś, co można było nazwać kulą ognia. Nie miałam takiej mocy. To tylko złudzenie, aby przeciwnicy się mnie zlękli, a ja miałam chwilkę na ucieczkę. Tak też zrobiłam. Oczywiście, strażnicy mnie doganiali. PAUZA!
Gdzie jestem? Co robię? Co zamierzam? Dlaczego uciekam?
Cofnijmy się do hmm... godziny jedenastej. Kiedy jak nic piłam sobie kawkę. Est weszła do pokoju wyraźnie się śpiesząc. 
- Tu masz klucze, w pokoju jest...
- Poradzę sobie! - uśmiechnęłam się dziarsko do dziewczyny.
Est nie była do końca przekonana. Zmarszczyła brwi. Jednak jak było widać, odpuściła. Uśmiechnęła się:
- Tylko niczego nie wysadź!
- Taa...
Ubrała sobie kapelusz, kurtkę i pobiegła na pole. Przez okno ostatni raz zobaczyłam moją przyjaciółkę. Gdy tylko zniknęła za rogiem centrum handlowego, zaczęłam się pakować. Uśmiechnęłam się pod nosem. W torbie miałam gaz żrący, gaz łzawiący, petardy i mój zacny sztylet. Takie tam pierdołki. Wyjęłam plecak z szafy. Wyciągnęłam zupełnie nowe, czarne ubranie. Poprawiłam też to i owo. Co zamierzałam? Sama nie wiem. Coś ukraść? Narozrabiać? Różnie to bywa. Zaczęłam nucić sobie pod nosem piosenkę "Fun". W sumie i tak miało być zabawnie! To co robiłam, raczej nikomu nie przypadało do gustu. Narcyza tylko mi wmawiała, że to co robię jest nieodpowiedzialne. A brat, że jeszcze wpakuję się w kłopoty. Oczywiście nie będę mówić na głos gdzie miałam ich rady. Napchana różnymi rzeczami wyszłam na ulicę. Niestety, za rogiem stało dwóch napakowanych ochroniarzy. Popatrzyłam na pierwszego. Stał jak gdyby nigdy nic. Drugi, raz patrzył w niebo, raz pod nogi. Wyszłam z chaty trochę pogwizdując. Myślałam, że się nie zorientują. Oczywiście, zawsze (jak to mawia mój brat) popełniam jakieś cholerne błędy. Jednym z nich było to, że nie poczekałam na zmianę. Mężczyźni ruszyli za mną. Zaczęłam biec. Trafiłam na ślepy zaułek. Oparłam się o ścianę, wyjęłam sztylet i zaczęłam nim wymachiwać. I tak oto wracamy do naszego opowiadania. A raczej do miejsca w którym zrobiliśmy pauzę. Jeżeli chcesz dalej puścić opowiadanie kliknij na przycisk PLAY. 
Iluzje zawsze mnie dużo kosztowały. Zawsze! Skupiłam się na mieszkaniu Est. Niestety, było ono za daleko... Potknęłam się o jakiś kamień i jak nic straciłam przytomność. 
Obudziłam się w celi. TO SIĘ DZIEJE NAPRAWDĘ?! Zamknęłam oczy. Ile mogłam spać? Godzinę? Dwie? Dobę? Z zamyślenia wyrwał mnie trzask drzwi. Nie otwierałam oczu. Strażnik ruszył mnie lekko laską. Niech myśli że śpię. Oddychałam równo. Nad sobą czułam oddech sapiącego strażnika. Czyjeś śmiech dobiegały z celi obok. Jakiegoś faceta. Gdy tylko strażnik zamkną moją pryczę, natychmiast się podniosłam. Prycza była niewielka. Miała małe, zakratkowane okienko do celi obok. Było też coś, co można niby nazwać "łóżkiem". Była też szczelina w podłodze z klapką. Zapewne kibelek. Na rękach miałam łańcuch. Żelazne drzwi się poruszyły. Nikt jednak nie otworzył. Z małej klapki w drzwiach dostałam jedzenie. Suchar, tabletka i woda. Nie tknęłam suchara i tabletki. Wodą jednak nie pogardziłam. Z celi obok dało się słyszeć szczęk łańcucha. W okienku dostrzegłam drobną postać. Była niewielkiego wzrostu, miała fioletowe oczy, niewiele jaśniejsze od moich i niebieskie włosy. Popatrzyła na mnie, ale się nie odezwała. Podniosłam się do pozycji siedzącej i podałam drobnej dziewczynie suchar i tabletkę. Ta ze strachem w oczach popatrzyła na mnie. 
- N...nie... mogę...
- Nie muszę jeść. Nie chcę. Widać ,jesteś tu dłużej niż ja. Powinnaś coś zjeść. 
 Dziewczyna nieśmiałym ruchem sięgnęła po suchara. Zjadła go, nadal się na mnie patrząc. Odezwałam się pierwsza:
- W jakim dziale jesteśmy? Nie wyglądasz mi na złodziejkę.
Niebiesko-włosa popatrzyła na mnie:
- W dziale ludzi z Wilczym Genem.
A wiec jednak. Nakryli mnie. Czyli że ta kobieta miała wilczy gen!
- Należysz do WKN'u?
 Nieznajoma kiwnęła głową na tak. Znałam tylko jedną porwaną dziewczynę z WKN'u.
- Mixi?

(Mixi? Jak obiecałam, tak i przysłałam <3)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz