8 października 2015

Od Roriego cd. Tyks

Nie wiedziałem co jej mówić. Przyszła nie wiadomo skąd i chce się o mnie czegoś dowiedzieć. Z podejrzliwym głosem powiedziałem:
- Eeee... no jasne. Tylko wiesz, jestem lekko zajęty więc jak byś mogła...- dziewczyna przerwała mi z uśmiechem
- Z chęcią popatrzę
- Jak chcesz - wymyśliłem krzesło obok biurka i wskazałem na nie ręką, sam wróciłem do robienia amunicji. Dłuższą chwilę zajęło mi wygodne ułożenie się na krześle z powodu bólu żeber - Więc jak przed chwilą mogłaś zauważyć, to co sobie wymyślę pojawia się w tym o to świecie. Znam się na ładunkach wybuchowych i robieniu amunicji - zamyśliłem się - A tak w ogóle to jestem Rori - wyciągnąłem do niej rękę, uścisnęła moją dłoń
Pokazałem jej jak robię normalne naboje, do snajperki i innych broni. Wytłumaczyłem czym różnią się moje zwykłe kule od tych robionych przez, zwykłych ludzi. I powiedziałem, że ja sam potrafię zrobić kilka rodzajów amunicji. W między czasie zrobiłem nam kawy najlepszą jaką umiałem i się przyzwyczaiłem do Tyks, nie była jakaś taka zła. Ale nadal miałem trochę wątpliwości co do opowiadania jej o sobie.

-Wieczorkiem-

Ziewnęliśmy przeciągle. Rany cały dzień przegadałem z tą dziewczyną.
- To może teraz coś ugotuję? - spytałem z błyskiem w oczach - Moja siostra mówi, że świetnie pichcę ale pewnie mówi tak tylko dlatego, bo jestem jej bratem.
- No jasne
- Świetnie, to chodź - zerwałem się na równe nogi i szybko tego pożałowałem, z krzywym uśmiechem przypomniałem sobie, że mam złamane żebra.
Ruszyliśmy do kuchni, gdy do niej wszedłem od razu się rozbudziłem i wpadłem na pomysł co jej ugotuję.
- Może być jakiś królik? - spytałem z uśmiechem i zacząłem wyciągać z lodówki składniki, to co mi brakowało wymyślałem. Każdą, rzecz uważnie sprawdzałem, czy świeże itd. Nawyk. Kątem oka zobaczyłem, że dziewczyna przytaknęła - Super - wyszczerzyłem się.
Po kulki dziesięciu minutach jedzenie było gotowe. 
- Tadam! Idealnie przyrządzony królik, z sałatką warzywną i puree. Wszystko polane sosem podkreślającym smak wszystkiego. Moim skromnym zdaniem się udało - uśmiechnąłem się - No chyba, że ci nie odpowiada to mogę zrobić coś innego. Powiedz co tylko ci się zamarzy. Tak czy siak, idę zawołać siostrę. Uwielbia moje puree i nie dała by mi żyć jak by ją ominęło.
Po tych słowach wyszedłem z kuchni i na całe szczęście zastałem Ritę w salonie.
- Młoda choć, na obiad - uśmiechnąłem się do niej
- Ona mi się nie podoba - mruknęła niezadowolona
- Weź zluzuj, nic się nie dzieję
- Za dużo jej mówisz
- Ona jest z WKN'u tak?
- I co? - burknęła i odwróciła wzrok
- I to, że tam też są wilkowaci. Nie wiem jak ty, ale moim zdaniem powinniśmy chociażby znaleźć sobie przyjaciół. Nic się nie stanie - uśmiechnąłem się i wyciągnąłem do niej rękę - Choć bo puree ci stygnie - młoda się rozpromieniła i poszliśmy do kuchni - Tyks, a może powiesz coś o WKN'ie? No, a przede wszystkim jak ci smakuję - usiadłem między dziewczynami.
(Tyks?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz