Słyszałam odgłosy jakiejś szarpaniny z sąsiedniej celi. Po chwili usłyszałam dźwięk zatrzaskiwanych drzwi.
- Tyks? - zapytałam szeptem, lecz nie otrzymałam odpowiedzi.
Próbowałam wyjrzeć przez kratkę do niej lecz było zbyt ciemno, żeby cokolwiek dostrzec. W tym momencie otworzyły się drzwi i do środka wszedł strażnik. Złapał mnie za ramiona i z łatwością podniósł, jakbym była lalką. Niósł mnie jakimiś korytarzami aż wreszcie dotarliśmy do sali z ogromnym pręgierzem na środku. Przestraszona przełknęłam ślinę, jednak nie miałam wyboru. Przywiązali mnie do pręgierza, a do pomieszczenia wszedł mężczyzna w białym stroju z batem.
- Możesz nam wyjawić tajemnice tej waszej organizacji albo dostać kilka razy biczem, wybór należy do ciebie - oznajmił.
Zacisnęłam wargi, wiedząc, że muszę utrzymać jak najwięcej w tajemnicy. Jednak nie wiedziałam ile wyjawię widząc nad sobą kata. Ale przecież się nie poddam! Muszę chociaż spróbować, bo inaczej będę się tym zadręczać do końca życia.
- Nie złamiecie mnie tak łatwo - posłałam im delikatny uśmiech.
- Zaraz się o tym przekonamy - mój kat uśmiechnął się.
Odsunął się nieco, zamachnął się... Zamknęłam oczy. Coś plasnęło. I wtedy poczułam ból. Tak okropny jak jeszcze nigdy wcześniej. Otworzyłam oczy spoglądając na swoje ręce - przechodziła przez nie pokaźnych rozmiarów rana.
- To jak będzie z tymi informacjami? - on wciąż się uśmiechał.
- Nie dostaniesz ich - wysyczałam starając się nie pokazywać jak cierpię.
- W takim razie... - bez ostrzeżenia zamachnął się i uderzył. Tym razem nie powstrzymałam krzyknięcia z bólu.
Nie wiem jak długo to trwało, miałam wrażenie, że upłynęły całe wieki, jednak w końcu któryś z nich odprowadził mnie do mojej celi. Słaniałam się na nogach i wszystko wokół wirowało. Nie miałam już siły udawać, że nic mi nie jest. Miałam jednak powody do dumy, nie zdradziłam im niczego, wiedziałam jednak, że jeśli to się powtórzy po prostu nie dam rady i powiem im dla świętego spokoju.
Mężczyzna wręcz wrzucił mnie do celi, a ja opadłam bezsilnie na prycz. Marzyłam tylko o tym, żeby ten ból ustał. Oddałabym za to wszystko, byleby tylko przestało tak okropnie boleć.
Wrzucili mi posiłek do celi. Skoro ta tabletka zawiera praktycznie wszystko to może też i na to pomoże...? Myśląc tylko o tym by pokonać ból zsunęłam się z pryczy i sięgnęłam po tabletkę. Wzięłam ją do ust i przełknęłam. Zwykle zaczynała działać po dziesięciu minutach, tym razem było tak sam. Ręce jednak wciąż bolały tak samo. Wtedy zaczęłam się zastanawiać. A co jeśli dostanę zakażenia? A co jeśli nigdy mnie stąd nie wypuszczą i codziennie będę musiała to przeżywać? A co jeśli... NIE! Nie możesz o tym myśleć! Musiałam coś robić żeby się nie zadręczać myślami o tym. Jedyną rzeczą jaką mi teraz przychodziła do głowy była rozmowa.
- Tyks? - zapytałam szeptem.
(Tyks? W końcu napisałam jakieś dłuższe opko, a nie nieco ponad dziesięć zdań XD)
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz