8 października 2015

Od Roriego cd. Argony

- Wiesz, że to tylko papierkowa robota- mruknął policjant
- Wiem- uśmiechnięty pochyliłem się do niego- Co tym razem zrobiłem?
- Głupi dzieciaku- warknął i przywalił mi zeszytem w głowę- Dalej cię to bawi! Wiesz ile ty masz lat?- Ja wiem a ty panie władzo?- Jesteś jeszcze młodym człowiekiem, powinieneś siedzieć w domu z jakąś dziewczyną, grać w gry a nie trafiać do paki. Więzienie to nie miejsce dla takiego jak ty.
- Dobra szefie, powiesz mi za co tym razem siedzę żebym mógł wymyślić elokwentny wykręt?
- Doszły mnie słuchy, że handlujesz...
- Eeeeee- udałem dźwięk brzęczka jak w jakimś teleturnieju- Zła odpowiedź. Ma pan jeszcze dwie szanse
- To nie są wygłupy!
- Eeeee. Ostatnia szansa
- Ehh...- spojrzał w karty i zamknął moją teczkę- Podpadłeś nie tym co trzeba
- Ding ding ding. Poprawna odpowiedź panie szefie, gratuluję. Wygrał pan spacer ze mną do celi a potem powrót w samotności. Wiesz zaklaskał bym i uścisnął twoją rękę ale te grube kajdanki trochę krępują ruchy.
- Żal mi cię dzieciaku. Powinieneś iść do psychiatryka leczyć głowę a nie za kratki- policjant kiwnął głową- Niestety ale nie ja będę ci towarzyszył w drodze do celi. Te kajdanki to nakaz od tych z góry.- zaraz po tych słowach mało delikatnie podniósł mnie jakiś silny ochroniarz
- Idziemy na wycieczkę?- Zaśmiałem się głupkowato- Świetnie. Uwielbiam wycieczki. Do zobaczenia kumplu!- wydarłem się zanim drzwi do sali przesłuchań się zamknęły
Potem wrzucili mnie do celi w sekcji dla wilkowatych. Chwilę leżałem bez ruchu i łączyłem fakty. Czyli ,,ci z góry" wiedzą, że mam Wilczy Gen i prawdopodobnie to ci sami co wrzucili mnie tu kiedyś. Chociaż... nie, tamci nie żyją to było kilkadziesiąt lat temu.
- To nie zdechnie?- usłyszałem głos mężczyzny. Czy mówiąc to miał na myśli więźnia-więźnia czy więźnia-wilka?
Nie ważne już dalej nie słuchałem co się dzieje, porządnie przyjrzałem się dziurce od klucza w moich kajdanach. Po dłuższej chwili byłem gotowy wymyślić klucz do zamka, gdy nagle usłyszałem kobiecy głos:
- Za co cię posadzili?- przez chwilę w ogóle się nie ruszałem, potem jednak podczołgałem się do ściany zza której dobiegał głos
- Naraziłem się jednemu gościowi, no w sumie to nie pierwszy raz- zaśmiałem się krótko- A ciebie?
- Nie wiem- odparła po chwili, kiwnąłem głową i z powrotem wróciłem myślami do klucza. W ułamku sekundy klucz opadł z bardzo cichym brzdękiem na podłogę- Co tam masz?- spytała ciekawskim głosem. Zamarłem, usłyszała? Czyli na pewno nie jest to więzień-więzień który trafił tu przez pomyłkę
To mnie zastanowiło, jednak podniosłem klucz jedną ręką i złapałem zębami. Powoli włożyłem do otworu i przekręciłem, zamek zgrzytnął a kajdanki poleciały na ziemię.
- I gotowe- uśmiechnąłem się do siebie po czym wyrzuciłem zbędne rzeczy przed celę- Wymyśli... znaczy zawinąłem klucz strażnikowi kiedy nie patrzył-Tak w ogóle- przysunąłem się do krat, wyciągnąłem rękę i wsadziłem do celi obok- Rori jestem
- Słuchaj trochę jestem poobijana i zmęczona. Chyba pójdę spać- powiedziała szybko i chyba się odwróciła
- A... no chyba, że tak. Jasne, jak chcesz- zabrałem rękę i wstałem- Ja chyba się też położę- powiedziałem chłodno i powędrowałem na okropnie wyglądający materac

-Następnego dnia rano-

- Rori- usłyszałem szept, rozpoznałem głos wczoraj poznanej dziewczyny- Choć do krat- zwlekłem się z "łóżka" i zrobiłem co kazała- Ja jestem Argona- Zobaczyłem wyciągniętą dłoń dziewczyny, na mojej twarzy zagościł chytry uśmieszek. Chociaż miałem wile pytań uścisnąłem jej rękę.
Potem przynieśli nam śniadanie, podczas którego dużo gadaliśmy, po jedzeniu wyczarowałem karty i spokojnie sobie graliśmy. Znaczy do puki przy drzwiach głównych rozległy się kroki. Oboje znieruchomieliśmy. Nie było to zbyt głośne ale na pewno bardzo wyraziste. Zgarnąłem szybko karty i schowałem pod materac. Położyłem się na podłodze, ręce założyłem za głowę i wpatrywałem się w sufit. Drzwi otworzyły się mozolnie, to co widziałem to skrawek czarnego materiału strażników. Podciągnąłem się do krat, żeby zobaczyć jak wygląda moja sąsiadka.
- Idziesz z nami- głos mężczyzny stojący najbliżej mojej celi był niezbyt miły
- Tak, dokładnie- potwierdził drugi chyba młodszy
Gdy dziewczyna wyszła zobaczyłem ładną długowłosą dziewczynę. Niestety tylko przez chwilę mogłem na nią spoglądać bo obraz zasłonił mi młodszy ochroniarz. Gdyby mi jeszcze bardziej nie zależało na pogorszeniu swojej sytuacji warknął bym coś, jednak siedziałem cicho. Zabrali dziewczynę i wyszli zamykając ciężkie drzwi.
- Bracie- usłyszałem głos swojej siostry i z uśmiechem odwróciłem się na plecy
- Cześć mała nie mogłaś wcześniej? Zaczynało mi brakować twojego towarzystwa- wymyśliłem odpalonego już papierosa po czym się nim zaciągnąłem
- No wiem ale załatwiałam ci drogę ucieczki i przyniosłam ubranie- uśmiechnęła się i wyciągnęła do mnie rękę z jakimś papierem
- Taaaak, nie żebym nie doceniał twojej pracy ale wiesz... nie ruszam się stąd. Przynajmniej na razie
- CO? Ale dlaczego?
- Słuchaj jest tu taka dziewczyna, w celi obok i chyba jest wilkowata- usiadłem szczęśliwy- Muszę się o niej dowiedzieć czegoś więcej, zanim się stąd wyniosę. Poza tym głupio by mi było ją tak zostawić, no wiesz samą- podrapałem się po karku
- Myhym... Dobra rozumiem, dla niej też coś wytrzasnę i dowiem się czegoś o tej dziewczynie.
- Dzięki, jesteś wielka- przytuliłem ją mocno- Nazywa się Argona- Rita kiwnęła głową i zniknęła
Minęło kilka godzin zanim znowu coś się poruszyło za drzwiami. Z powrotem przyprowadzono długowłosą. Grubo podpity mężczyzna wrzucił ją do celi, aż się podniosłem żeby mieć lepszy widok.
- Na razie skoro nie mają co do ciebie planów to ja się tobą zaopiekuję- wyszczerzył się brakowało mu kilku zębów.
- Te, głąbie po pierwsze: tak się nie traktuje damy, a po drugie: zamknij okno przy dwójce bo piździ- warknąłem, strażnik ją zamknął i podszedł do mnie
- Coś ty do mnie powiedział?- ryknął i zabrał się za otwieranie mojej celi
- O tak, zapraszam. Urządzę ci darmową lekcję wychowania- odsunąłem się od krat
- Ja ci zaraz dam lekcję gnojku- burknął i wreszcie otworzył celę. Trochę się nie przygotowałem, wyjął szklaną butelkę i rozbił mi ją na głowię. Syknąłem z bólu się lekko zatoczyłem.
- Czekaj teraz moja kolej- dostał kopa w klatkę piersiową i wyleciał przez otwartą kratę. Jak dobrze, że dostałem od siostry glany. Nie fortunnie wyleciał bo rozwalił głowę o barierkę.
Kilka sekund po tym przy nim było już kilku strażników z wycelowaną bronią we mnie. Nie głupi pomysł. ,, Co znowu zrobiłeś?"- warknęła siostra w mojej głowie, poczułem potworny ucisk w głowie i zrobiło mi się nie dobrze. ,,Ja naprawdę nienawidzę tego uczucia"- pomyślałem ,, Wiem, wiem. Wybacz po prostu poczułam, że coś ci się stało "- głos młodej był troskliwy ,, Nic mi nie jest, uciekaj już. Proszę " I okropne uczucie zniknęło a ja powróciłem do rzeczywistości. Właśnie leżałem na ziemi unieruchomiony przez jakiegoś dużego faceta, trzymał pistolet przy mojej skroni.
- ... jasne?- warknął do mnie- Teraz się nie ruszaj albo rozwalę ci łeb.
- Jasne jasne, panie szefie- uśmiechnąłem się wrednie
- Stul pysk!- warknął tamten co wyleciał z celi
Ochroniarz wyszedł i mnie zamknął ale dopiero po chwili zabrali gościa leżącego przede mną i sprawdzającego rozcięcie na głowie. Uśmiechnąłem się a on podniósł się w szybkim tępię i zwiał. Chyba wytrzeźwiał.
Usiadłem Pod ścianą i dotknąłem się w miejsce tępego pulsowania, no tak. Debil był tak miły, że rozciął mi głowę, serio super. Z uśmiechem zorientowałem się, że cieknie mi krew z rany.
- Nic ci nie jest?- spytałem dopiero po dłuższej chwili

(Argona? Troszkę długie... nie? :))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz