Siedziałam z Unlucky'em na kanapie i czytałam Fantasy. Był zmierzch. Jadłam winogrona. Samochody spokojnie jechały po autostradach, a ludzie wracali z pracy. Postanowiłam się przejść, gdyż znudziło mnie siedzenie w domu. Wyszłam na ulice i zimne powietrze nagle jakby mnie spoliczkowało.
- Głupia jesień! - Powiedziałam otrzepując się z liści i rozcierając sobie ręce by się rozgrzać. Postanowiłam pójść do sklepu, nie powinien być zamknięty. Weszłam do sklepu, kupiłam to co trzeba i pobiegłam wprost do domu. Po drodze wpadłam na Bloodspilla.
Bloodspill to mój braciszek który jest spod ciemnej gwiazdy, kradnie i zabija na zlecenie.
- No jasne... Gdzie ty się kurtyna szlajasz? - Zapytałam podnosząc z ziemi moją czapkę.
- Nigdzie. Tak se po mieście latam. - Powiedział.
Opiszę wam Bloodspilla.
20 latek. Zwykły śmiertelnik z krótkimi wiecznie splątanymi włosami i czarną koszulą. Jego powiedzenie to ''Stul pysk śmieciu''. W tym samym momencie co ja zmieniliśmy się w wilki i pobiegliśmy do lasu.
- Co ci przyszło do głowy? - Zawarczałam. - Jesteś idiotą.
- Wiem. - Uśmiechnął się czarny wilk, który był moim bratem.
- I właśnie dlatego cię nienawidzę.- Powiedziałam rozglądając się do tyłu i poprawiając pyskiem szalik. Po godzinach gawędzenia w końcu powiedział, że idzie.
- Musze spadać. Baj baj siostrzyczko. - Powiedział przesłodzonym głosem.
Zamieniliśmy się w ludzi. Popatrzyłam się na zegarek. Była 21:30. Pobiegłam do domu, lecz przed moim domem nagle na kogoś wpadłam, chyba jakiś chłopak.
<Jakiś chłopak?>
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz