19 października 2015

Od Ookaminoishi cd. Finna

Szłam szybkim krokiem przed siebie. Wolałam nie oglądać się do tyłu, mimo iż najprawdopodobniej SJEW zlokalizował mnie. Nadal jednak pozostawał procent szansy, że wyczuwają tylko Wilczy Gen i nie wiedzą, że to ja. Taaaak… W prawo, w lewo, prosto, znowu w lewo… Tak właściwie, to jestem ostatnio dość częstym gościem na tej Arenie. Mimo wszystko, to tutaj dzieje się najwięcej… Ogółem nie byłoby problemu, gdybym się na owej Arenie orientowała. Za każdym razem chodzę po niej „na czuja”. A ten cholerny SJEW nadal za mną idzie. Przynajmniej jeszcze mnie nie złapali… Cud normalnie. Albo nie, nie cud. Po prostu przyćmiewam ich umiejętności swą zajebistością. Tak, to na pewno o to chodzi. Przyspieszyłam nieco kroku i od razu wpadłam na kogoś. Coś tam powiedział, jakieś przeprosiny albo co… Więc normalnie nie zwróciłabym uwagi na przewróconego z mojej winy osobnika, gdyby nie fakt, że zajeżdżało od niego Wilczym Genem na kilometr. No, może trochę przesadzam, ale było go czuć. Słyszałam kroki coraz bliżej. Nie myśląc dłużej złapałam chłopaka za jego krótkie włosy i zaczęłam ciągnąć go za sobą. Przez chwilę był nieco zdezorientowany, jednak po chwili zaczął się rzucać jak opętany. Nosz… Mógłby chociaż współpracować, a nie takie co odstawiać. Przynajmniej nie krzyczał. Omiotłam wzrokiem najbliższy teren. Moją uwagę przykuł mały, ledwo widoczny zaułek. Ruszyłam w tamtym kierunku i wrzuciłam do niego osobnika, którego tachałam. Posłałam nieco dodatkowej energii do cienia oddalonego od nas, po czym wskoczyłam za nim i zanim zdążył się podnieść, przycisnęłam go do ściany i zatkałam usta dłonią. Drugą naciągnęłam mocniej kaptur na głowę i wpatrywałam się w wylot uliczki.
- Nic nie mów i nie ruszaj się – syknęłam do chłopaka. Kroki członków SJEWu były coraz lepiej słyszalne, aż wreszcie pojawili się w naszym zasięgu wzroku. Stanęli przy naszej kryjówce i zaczęli się rozglądać. Skamieniałam w bezruchu nadal lustrując ich wzrokiem, dopóki nie ruszyli dalej w stronę mojej zmyłki. Odczekałam jeszcze chwilę i puściłam mojego „zakładnika”. Zemdliło mnie, oparłam się o ścianę a wzrok skierowałam na ziemię i lekko się pochyliłam. Przez chwilę oddychałam głęboko i dopiero kiedy czarne plamki zniknęły mi sprzed oczu wróciłam do poprzedniej pozycji. Jasnowłosy o dziwo nadal stał tam, gdzie go zostawiłam i wpatrywał się we mnie. – Kim jesteś? – spytałam się go po krótkiej wymianie spojrzeń. Moje – zimne i wrogie, jego – nieco zdezorientowane, z lekkimi przebłyskami złości i… niepokoju? Pfff, ciekawe o co… Bo na razie jego zadek jest bezpieczny.
(Finn? Chcesz odpis, masz odpis. Życzę miłej i szybkiej śmierci w Ookamiowym towarzystwie^^ )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz