30 października 2015

Od. Tiffany cd. Somniatis

Czarnowłosa spojrzała  na swojego opiekuna. Nie wiedziała co powiedzieć. Jego słowa cały czas obijały jej się o uszy. Nie chciała być demonicą. Nie chciała zabijać bez opamiętania. Ale, przecież...
- Ja jestem taka jak ona. Nic tego nie zmieni. Widziałeś kiedyś dobrego demona? Nie chcę zabijać, a mimo to muszę, aby chronić bliskich. Nie chcę być zła, ale ciągle jestem. Chcę być szanowana, ale kto by szanował demony?
Somniatis zaniemówił. Demon patrzył na tą scenkę z uśmiechem na ustach. 
- Jakie urocze... Szkoda tylko, że muszę spadać. 
*Kilka godzin później* 
Tytania siedziała w samolocie wraz z Somniatisem. Lecieli właśnie na  wyspę. Mało ludzi wybrało akurat ten kurs. Wyspa ta nie miała jakoś szczególnie dobrej opinii. Nie zdziwiło to Tiffany. Postanowiła trochę pospać.
- Zdrzemnę się na chwilkę. Jak dotrzemy po prostu mnie obudź. 
Somniatis tylko westchnął. Zamknęła oczy. Po paru sekundach odpłynęła do krainy koszmarów. Śniło jej się , że stała niedaleko Hause of sun. Dom płonął. Usłyszała krzyki.  Mieszkanie Mixi coś atakowało. Albo ktoś.  Widziała wilki i ludzi mordujących posiadaczy wilczego genu. Tytania chciała zapanować nad snem, wyobrazić sobie, że to tylko odbicie od tafli wody. Niestety, ta sztuczka się nie udała. Ale najgorsze było coś, co wyłoniło się z mroku. Była to dziewczynka latająca na czarnym trójgłowym smoku. Miała zbroję, więc Tiffany nie poznała twarzy. Smok zaatakował Hause of sun. Jakaś dziewczyna próbowała odciągnąć jego uwagę od  bazy. Jedna z głów smoka spojrzała na posiadaczkę wilczego genu i chwyciła dziewczynę w pasie. Bestia rzuciła nią, jak szmacianą lalkę. Młoda kobieta uderzyła dosyć paskudnie głową o murek. Straciła przytomność. Tytania poczuła nagle dotyk.
- Tak właśnie kończy się igranie ze światem ludzi... 
Odwróciła głowę w stronę postaci. Była to ta sama dziewczynka, którą Tiffany z Somniatisem spotkali w Polsce. Uśmiechała się.
- O czym ty mówisz?  
Dziewczynka pokazała na smoka. Z jego grzbietu zeskoczyła czarnowłosa dziewczyna. Była to Tytania. Uśmiechała się złowieszczo. 
- Tak mi przykro... ale nie mogłam pozwolić, by ktoś tutaj przeszkadzał mi w opanowaniu Ainelysnart. Jaka szkoda, że nie chcecie współpracować. Dla was tereny, dla mnie cała reszta. Ale skoro nie...
Dziewczyna wskazała gestem pobliskim ludziom, aby zaatakowali. 
Sen się zmienił. Tiffany stała pośrodku cmentarza.  Nie wiedziała, czego się spodziewać. 
- Pokazać ci coś? - zapytał demon.
- Nie skorzystam. 
Tytania chciała już się budzić, kiedy demonica pociągnęła ją za rękaw. Stanęły przed czarnym grobowcem. Na jego płycie widniał pewien znak. 
- Czyj to grób? 
- Twój. A ten znak... jaka to była runa? Aha! Czarna magia! 
- Ale...
Faktycznie. Na płycie widniało nazwisko Tiffany.  
- Zgniłaś za zdradę WKN'u. Mixi kazała cię wygnać. Zabili cię ludzie. A Wajper o to obwinił właśnie wilki. Zaczął je mordować bez opamiętania. I wybuchła wojna. Między ludźmi, wilkami i oczywiście całej Fragonii. 
Tym razem Tytania znalazła się w zupełnie innym miejscu. Była we Fragonii. Zwanej również Erdas. Popatrzyła za siebie. Zobaczyła wilka. W oczach miał łzy. Tytania nie poznała jej. Po prostu wiedziała, że to wadera. Wilk zaatakował. Tiffany nie czuła się teraz do końca jak we śnie. Rany nie były tylko iluzją. Tytania wyciągnęła miecz i zaatakowała. Wilk padł trupem. Zauważyła łucznika. Nie widziałam twarzy. Jego strzała przeszyła dziewczynę na wylot. Wrzasnęła z bólu. Był nieznośny. 
Tiffany obudziła się w samolocie. Ku swojemu przerażeniu miała na brzuchu ogromną ranę. Jej sny zaczęły się spełniać...
(Somniatis?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz