Wstałam z ziemi, otrzepałam ubrania i ponownie podeszłam do chłopaka. Nie miałam zamiaru stwarzać sobie większej ilości problemów...
- Przepraszam, że na ciebie wpadłam! - powiedziałam tak cicho, by tylko chłopak mógł mnie usłyszeć. - I przepraszam, że próbowałam cię uderzyć! Najmocniej przepraszam... - Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony. No cóż... też byłabym zdziwiona, gdyby dziewczyna, która przed chwilą tak mocno walczyła o swoje, a nagle poddała się, gdy tylko akcja bardziej się zaostrzyła. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się smutno. Odwróciłam i ruszyłam ku wyjściu, kilka łez spłynęło po mojej twarzy, szybko je wytarłam. Kiedy miałam już wychodzić ostatni raz spojrzałam w jego stronę, chłopak wrócił do swoich zajęć, jakby nic się nie stało... Było się tego spodziewać. Ponownie się uśmiechnęłam i szepnęłam:
- Do zobaczenia... - Wyszłam pośpiesznie z budynku i skręciłam w zaułek. Usiadłam na ziemi... - Czego ja się spodziewałam? Że przeprosi? Przecież wszyscy chłopcy są tacy sami... Brutalni i bez serca! - Zaczęłam mówić sama do siebie... no pięknie! Chyba oszalałam... W ogóle się ostatnio nie poznaje. Czemu miałam ochotę go uderzyć? Nigdy tak się nie czułam. Czemu jego słowa... mnie zabolały? Znam go od nie całych dziesięciu minut, a już udało mu się doprowadzić mnie do płaczu. Nie rozumiem tego... Do tego zauważmy, że ani tamta dziewczyna, ani tamten chłopak nie brali mnie na poważnie. Widać od razu, że byłam tą głupszą z ich punktu widzenia. Nikt nigdy nie był dla mnie miły... zawsze byłam brana za tą naiwną i głupiutką... Nikt nigdy mnie nie szanował. Taka jest... okrutna prawda. Wiem to... ale nie rozumiem czemu nie potrafię tego zaakceptować. Mam siostrę, mam córkę... ale zawsze czegoś mi brakowało. Jestem do niczego... bez wartościowa dziewczyna. Powinnam... nigdy się nie urodzić! Zaczęłam płakać... po co ja w ogóle żyję?
- Och jaka słodka dziewczyna, czemu płaczesz? - podniosłam wzrok, nade mną stał chłopak w irokezie, ubrany w ciemne ubrania. Taki typ spod ciemnej gwiazdy. Niedaleko stała grupka chłopców podobnie ubrana. Śmiali się z nie wiadomo czego.
- Przepraszam... nie chciałam robić problemu... Lepiej już sobie pójdę. - Wstałam i chciałam już odejść, ale chłopak złapał mnie za rękę i przyparł do ściany.
- Taka słodka i się marnuje... co powiesz by się trochę z nami zabawić?
- Puszczaj mnie!
- Ani mi się śni. - Chłopak przybliżył się i polizał mnie w szyję. Odrażające... Złapałam drugą ręką miecz i przystawiłam chłopakowi do szyi.
- Odsuń się, bo inaczej zginiesz. - Nieznajomy spojrzał na mnie lekko wystraszony, jednak w jego oczach nadal widziałam tą samą pewność siebie. Spojrzałam na niego z nienawiścią w oczach. Tacy jak on zasługują tylko na śmierć. Nagle... moje znaki zaczęły palić, wypuściłam miecz. Nim się obejrzałam chłopak powalił mnie na ziemię.
- Teraz mi nie uciekniesz... - Zamknęłam oczy. Niech ktoś mi pomoże!
(Lavi? ;3)
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz